Wrócą prace domowe? Nauczycielka popiera, ale pod warunkiem

Barbara Nowacka Źródło: PAP / Radek Pietruszka Szefowa MEN wskazała w poniedziałek, że prace domowe mogą po krótkim czasie nieobecności wrócić do szkół. Co na to nauczyciele? Rozmówczyni jednego z dzienników jest „za”, ale pod jednym warunkiem. Jedną z najgłośniejszych propozycji ministerstwa edukacji narodowej była ta ws. zniesienia obowiązkowych prac domowych w klasach od jeden do osiem. Od czwartej podstawowej nauczyciele wprawdzie mogą zlecać rozwiązywanie zadań dzieciom w wolnym czasie, ale uczniowie nie muszą ich wykonywać i nie wiążą się z tym żadne konsekwencje. Jest jednak wyjątek – do trzeciej klasy można zadawać obowiązkowe ćwiczenia, które mają za zadanie usprawniać motorykę. Od wejścia w życie nowych przepisów minął ponad rok. Na antenie stacji TVN24 Barbara Nowacka poinformowała 4 sierpnia, że prace domowe mogą jednak wrócić do szkół. Wszystko zależy od wyników ewaluacji (chodzi o szczegółową ocenę, jak projekt wpłynął na uczniów – pozytywnie czy negatywnie). Wskazała, że te poznamy we wrześniu. Jeśli trzeba będzie wprowadzić korektę w obszarze prac domowych, to ministra „nie wyklucza” powrotu do p.d. – Podchodzę do tego merytorycznie – powiedziała i podkreśliła, że „dziecku czas wolny się należy”. Zapewniła przy okazji, że jednocześnie wsłuchuje się cały czas w to, co do powiedzenia mają nauczyciele. A skoro o głosach pedagogów mowa, warto im przestrzeń do wypowiedzenia się w temacie. 30-letnia nauczycielka z Warszawy – rozmówczyni dziennika „Fakt” – uważa, że „prace domowe są potrzebne”, bo „dzieci muszą się nauczyć systematyczności i pracy nad sobą”. – Jeżeli pani minister robi ewaluację zadań domowych, to ja trzymam kciuki, żeby one jednak wróciły w starej formie, czyli obowiązkowe. Tylko trzeba zastanowić się właśnie nad rozliczaniem tych prac domowych, żeby znowu nie doprowadzić do takiej sytuacji, że nikt ich nie chciał, ponieważ było ich za dużo i były oceniane – podkreśliła. Zdaniem pracownicy oświaty „nauka i uczenie się jest trudnością, którą trzeba przezwyciężyć tak, jak wszystko” inne. – Jeżeli napotykasz w życiu problem, to starasz się go rozwiązać, a nie ominąć. A myślenie o edukacji w dzisiejszych czasach to jest takie, że jak coś jest fajne i łatwe, „to się tego nauczę”, a jak coś jest niefajne, to „ominę, bo opanowanie zajmie zbyt dużo czasu” – tłumaczy. Kobieta zaznacza, że w całej sprawie „nie chodzi o to, żeby dzieci były przeciążone”, ale „żeby miały szansę utrwalić materiał”. – Prace domowe to nie tylko nauka, ale też sygnał dla rodziców, co dziecko potrafi, a nad czym musi popracować – mówi.Nauczycielka o pracach domowych: Trzymam kciuki, żeby wróciły w starej formie
„Nie chodzi o przeciążenie dzieci”