Makabra w Czernikach. Piotr G. stworzył quasi-sektę. „Chętnie, jako społeczeństwo, powiesilibyśmy tę dziewuchę”
Magdalena Frindt, „Wprost”: Najpierw pojawiła się informacja o znalezieniu zwłok jednego noworodka w piwnicy domu w Czernikach, potem służby znalazły kolejne dwa ciała. Nie wiadomo, co jeszcze skrywa historia tej rodziny. Czy był pan zaskoczony rozwojem wydarzeń?
Paweł Moczydłowski: Mnie to w ogóle nie zdziwiło. Często komentuję nagłośnione sprawy dotyczące małych dzieci, które są mordowane przez swoich rodziców lub ich konkubentów. Zbrodnie te zwykle są efektem narastającego dramatu. Z reguły dochodzi do nich w rodzinach – delikatnie mówiąc – niezamożnych, których członkowie mają luki w wykształceniu, są uzależnieni od środków psychoaktywnych. Pojawia się pytanie, dlaczego to wciąż nie mija…
Czy granica zezwierzęcenia ludzkich zachowań ciągle się przesuwa?
Makabryczne zdarzenia zapadają w pamięć, wstrząsają odbiorcami. I wciąż słyszy się o nowych, a w efekcie może nam się wydawać, że przypadków jest więcej niż kiedyś. Tego typu sytuacje należy rozpatrywać biorąc pod uwagę zarówno kulminację nieszczęścia w konkretnych rodzinach, jak i przybieranie różnych form radykalizacji przemocy.
W przypadkach dotyczących mordowania dzieci zawsze widzę lustrzane odbicie tego, co stało się w Polsce na przestrzeni ostatnich lat. Właściwie należy zacząć krzyczeć: „Ślepoto, jak długo możesz jeszcze panować?!”.
To znaczy?
Są poważne ograniczenia, jeżeli chodzi o zabieg przerywania ciąży. Właściwie niemal wyeliminowana jest możliwość interwencji medycznej…
Oprócz przesłanki dotyczącej gwałtu i zagrożenia życia kobiety…
Z drugiej strony jest nagroda za rodzenie, a więc „logika” jest prosta: na dzieciach można zarabiać, więc nie ma obaw dotyczących liczebnego powiększenia się rodziny. Dzieci przynoszą zysk, ale jednocześnie im jest ich więcej, tym większe wydatki. Często, mimo tej pomocy finansowej państwa, a także finansowego wsparcia ośrodków pomocy społecznej, pojawia się niedostatek.
Coraz trudniej jest też zapanować nad procesem wychowywania, nad konfliktami, nad tym, żeby każdy w rodzinie otrzymał stosowną „dawkę” wsparcia i miłości, żeby nie było agresji, frustracji, niezadowolenia. Pieniędzy więcej, dzieci za dużo. Rodzą się różne patologiczne motywy i sposoby radzenia sobie w tej sytuacji. Narasta przemoc w rodzinie, w tym dochodzi do przypadkowego czy celowego uśmiercania dzieci.
Dorośli „eliminują” dzieci i bezkarnie naciągają państwo na wypłatę świadczeń, które im się nie należą. Z biegiem czasu pęcznieją wokół tego napięcia i konflikty. Rodzice tracą kontrolę nad problemem i tajemnice się wydają. Wtedy też okazuje się, że od dawna w tych rodzinach mieliśmy do czynienia z innymi jeszcze patologiami: znęcaniem się, pedofilią, gwałtami czy np. kazirodztwem. Na ogół zbyt późno przychodzi interwencja sąsiedzka, ośrodków pomocy społecznej czy też kuratorska, szkoły i policji.
A wracając do przypadku rodziny z Czernik?