Szokujące kulisy śmierci lekarza z Krakowa. Wierzył, że „wszczepił mu białaczkę”

Policyjna taśma, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Shutterstock Były pacjent wtargnął do gabinetu lekarskiego i śmiertelnie zaatakował krakowskiego ortopedę Tomasza Soleckiego. Mimo starań zespołu medycznego życia lekarza nie udało się uratować. Napastnik od dawna budził niepokój bliskich i współpracowników. We wtorkowe przedpołudnie doszło do brutalnego ataku w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie. Ofiarą był Tomasz Solecki – lekarz ortopeda. Podczas konsultacji z pacjentką do gabinetu wtargnął 35-letni mężczyzna, który zaatakował lekarza nożem. Mimo natychmiastowej reakcji personelu medycznego i podjętej reanimacji, życia doktora nie udało się uratować. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa Kraków-Podgórze. Sprawcą okazał się Jarosław W., funkcjonariusz Służby Więziennej, zatrudniony w katowickim areszcie śledczym. Mężczyzna przyjechał specjalnie z jednej z podkieleckich miejscowości, uzbrojony w nóż, mimo że nie miał umówionej wizyty u lekarza. Dwa lata wcześniej Jarosław W. przeszedł operację łokcia wykonaną przez doktora Soleckiego. Od tego momentu zaczął wierzyć, że chirurg mu zaszkodził. Składał skargi, oskarżał lekarza o wstrzyknięcie mu trującej substancji, a nawet groził mu śmiercią. Informacje te potwierdziła dziennikarka „Super Expressu”, która dotarła do relacji świadków. Rodzice Jarosława przyznają, że ich syn od dłuższego czasu zmagał się z problemami psychicznymi. Matka wspomina, że mówił o planach samobójczych. Ojciec próbował przekonać go do konsultacji psychiatrycznej, jednak syn zareagował agresją i zerwał kontakt z rodziną. – Syn był do tego lekarza od momentu zabiegu wrogo nastawiony, mówił, że on go uszkodził, że wszczepił mu białaczkę. Ostatnio był w kiepskim stanie psychicznym, twierdził, że jest śmiertelnie chory, byliśmy nawet u onkologa, ale onkolog nie stwierdził żadnej choroby. Dwa tygodni temu się jeszcze pogorszyło, syn powiedział mi, że weźmie garść tabletek i się otruje, że nie będzie kaleką i więcej go nie zobaczymy – powiedziała w rozmowie z „SE” pani Teresa, matka sprawcy. Jarosław W. wyszedł z domu we wtorek rano. Rodzina nie wiedziała, dokąd się udał. – Gdybyśmy wiedzieli, co planuje, zrobilibyśmy wszystko, żeby go powstrzymać – mówili zrozpaczeni rodzice. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar poinformował, że zatrzymany napastnik był funkcjonariuszem służby więziennej z Katowic. W związku z tragedią zapowiedział działania wyjaśniające, które mają ustalić, czy nie doszło do zaniedbań ze strony instytucji. – Postanowiliśmy od razu sprawdzić wszystkie jego dane osobowe, przebieg jego służby i wraz z funkcjonariuszami Służby Więziennej zastanowić się, jak to w ogóle było możliwe, kto popełnił błąd, dlaczego doszło do takiej tragedii — podkreślił minister. – Będę wnioskował do premiera o odwołanie płk. Andrzeja Pecki ze stanowiska dyrektora generalnego Służby Więziennej — dodał również Adam Bodnar. — Ta sytuacja, ale także inne sytuacje niestety nam pokazują, że musimy tutaj pójść bardzo mocno do przodu i zastanowić się nad dalszymi, głębszymi zmianami, jeśli chodzi o funkcjonowanie Służby Więziennej – podsumował.„Był w fatalnej kondycji psychicznej”
Minister Bodnar komentuje tragedię