28 June, 2023

Lekarz z Ursynowa zmarł w swoim gabinecie. „Ogromna strata”

Lekarz z Ursynowa zmarł w swoim gabinecie. „Ogromna strata”

Robert Ciecieląg pracował w przychodni SPZOZ Warszawa-Ursynów przy ulicy Romera. Jak opisuje portal haloursynow.pl, lekarz był związany z tą placówką od 29 lat. W dzień tragedii dyżur zaczął wcześnie rano. W pewnej chwili miał poczuć się źle, upaść na podłogę w swoim gabinecie, gdzie odnalazł go jeden z pacjentów. „Mimo natychmiastowej pomocy i interwencji ratowników medycznych z pogotowia doktora Roberta nie udało się uratować” – donosi lokalny portal.

O śmierci lekarza poinformowała również dyrekcja placówki. „Z głębokim smutkiem przyjęliśmy wiadomość o nagłej śmierci lekarza Roberta Ciecieląga – niezwykle cenionego i empatycznego człowieka o wielkim sercu. Rodzinie i bliskim składamy wyrazy głębokiego współczucia” – przekazano na stronie internetowej SPZOZ Warszawa-Ursynów.

Pacjeci wspominają zmarłego lekarza

Portal haloursynow.pl opublikował wspomnienia pacjentów, którzy są wstrząśnieci śmiercią medyka. „To był lekarz z powołania – do każdego pacjenta podchodził indywidualnie, zawsze wysłuchał, przeanalizował problem, wytłumaczył, pokierował co dalej… i do tego miał wspaniale poczucie humoru” – napisał jeden z pacjentów. „Wiem, że nigdy nie spotkam już tak wspaniałego człowieka-lekarza, tak empatycznego, z taką wiedzą oraz podejściem holistycznym” – dodał drugi.

„Od wielu lat nazywałam doktora Roberta moim lekarzem – wspaniały człowiek i lekarz, zawsze 100% kompetencji i empatii, a do tego genialne poczucie humoru i tony życzliwości – takiego zawsze będziemy go pamiętać…tak trudno pisać o nim w czasie przeszłym. Ogromna strata, nadal nie możemy uwierzyć” – napisał kolejny z pacjentów.

Pogrzeb lekarza odbędzie się o godzinie 10:30 w środę 28 czerwca w kościele pw. bł. Władysława z Gielniowa przy ul. Przy Bażantarni.

Czytaj też:
Znana tiktokerka miała wypadek. „Złamany kręgosłup, zmiażdżony rdzeń”
Czytaj też:
Śmierć po zatrzymaniu. Policjanci założyli Oliwerowi kaftan i kask, docisnęli kolanami. Nagle „stał się wiotki”

Podobne artykuły