30 July, 2025

30-latka porządkowała nagrobki na cmentarzu. Grozi jej 5 lat więzienia

30-latka porządkowała nagrobki na cmentarzu. Grozi jej 5 lat więzienia

30-latka porządkowała nagrobki na cmentarzu. Grozi jej 5 lat więzienia

Porośnięte mchem groby, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Shutterstock / Fanouria We wsi Łagoszów Wielki znajduje się cmentarz. Jego część stanowią stare, niemieckie nagrobki. Mieszkanka podwarszawskiej miejscowości postanowiła je posprzątać. Miejscowy proboszcz przyjechał jednak pewnego razu z policją.

Rozmówczyni „Gazety Wyborczej” wskazuje, że grobów w miejscowości Łogoszów (Dolny Śląsk) od 80 lat miał nikt nie porządkować. Fotoreporter, który pojechał na miejsce, choć zastał miejsca pochówku, to jednak te rzeczywiście były pokryte bluszczem.

30-latka mówi o swoich intencjach – chciała jedynie przywrócić miejscu dawny ład. Nie było to łatwe zadanie – wymowny przykład to jeden z grobów, nad którego przywróceniem do zadowalającego stanu ciężko pracowała (i to nie sama), zaczął wyglądać dobrze dopiero po ośmiu godzinach.

Zanim prace w ogóle ruszyły, mieszkanka Mazowsza udała się do lokalnego proboszcza. Ksiądz pojechał z nią na miejsce, zaś 30-latka ściągnęła na cmentarz ekipę. Proces renowacji wkrótce ruszył. Według kobiety ksiądz „nic nie komentował”, a jego milczenie potraktowała jako wyrażenie zgody. Obejmował on m.in. wycięcie drzew, o co 30-latka prosiła duchownego, lecz – ze względu na jego brak reakcji – postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i wynająć ekipę, która usunęła je (wyrastały w grobach, uszkadzały ich elementy).

Ksiądz nagle zmienił zdanie? „Zaczął mnie obmawiać”

Według relacji 30-latki kapłan miał wyrazić „ustną zgodę” na całe przedsięwzięcie, ale potem „wyparł się swojego pozytywnego nastawienia”. – On widział, jak sprzątaliśmy, nawet pożyczał sprzęt do wycinki. A później zaczął mnie obmawiać. Opowiadał ludziom, że »przyjechała jakaś sekciarka z Warszawy i się rządzi« – twierdzi rozmówczyni wrocławskiego oddziału dziennika „GW”.

Na początku tego roku – w lutym – ksiądz niespodziewanie zjawił się na cmentarzu w obstawie rady parafialnej i policji. Funkcjonariusze prowadzili czynności przez kilka godzin – kobieta miała zostać „zabrana w kajdankach” do radiowozu. Trafiła do policyjnej izby zatrzymań na okres doby. – Zostały mi postawione zarzuty niszczenia mienia i kradzieży, bo rzekomo zabrałam drzewa do siebie [pojawiło się podejrzenie rzekomego działania na szkodę parafii prawosławnej – red.]. Ksiądz i rada mieli też pretensje, że nie postawiłam płotu jakieś 40 lat temu. Trudno, żebym to zrobiła, skoro nawet nie było mnie wtedy na świecie – relacjonuje.

„GW” ustaliła, sprawa może skończyć się orzeczeniem wyroku przez odpowiedni dla miejsca sąd, jeśli ksiądz nie wycofa oskarżenia prywatnego. Według Kodeksu karnego 30-latce grozi nawet pięć lat więzienia. Z drugiej strony w międzyczasie zmieniono kwalifikację czynu – na uszkodzenie (a nie zniszczenie) mienia.

Kobieta żali się. – Sama kupiłam sprzęt do wycinki, opłaciłam ekipę. Nie chcę żadnego zwrotu kosztów – to moja inicjatywa. Na miejscu księdza cieszyłabym się, że ktoś wykonuje za mnie taką robotę – uważa mieszkanka Mazowsza.

30-latka złożyła zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez duchownego

Złożyła też własne zawiadomienie do prokuratury dot. podejrzenia popełnienia przestępstwa księdza, konkretnie – niezadbania o miejsce pamięci.

Podobne artykuły