Rozbijał grupy przestępcze na polskim wybrzeżu. „Miami” o tym, kto wpuszczał prostytutki do hoteli

Jarosław Pieczonka, ps. „Miami” Źródło: Newspix.pl / Aleksander Majdanski Były funkcjonariusz służb specjalnych opowiedział, jak wyglądało czerpanie korzyści z prostytucji przez środowisko w Trójmieście. Jarosław Pieczonka powiedział m.in., że w Grand Hotelu w Sopocie szefem ochrony został były pracownik SB. Jarosław Pieczonka, ps. „Miami” to były funkcjonariusz służb specjalnych, który rozbijał grupy przestępcze na polskim wybrzeżu. Były agent CBŚ i kontrwywiadu po zakończeniu służby pracował jako ochroniarz. W rozmowie z „Newsweekiem” opowiedział, kto wpuszczał prostytutki do trójmiejskich hoteli, ale nie chciał wchodzić w politykę. Pieczonka zaznaczył, że branże zna od końca lat 80. Prostytutkom bardzo zależało na klientach zatrzymujących się w luksusowych, orbisowskich hotelach. Nie każda mogła sobie do takiego hotelu wejść. Klientami nie byli Polacy, a osoby z Zachodu. W hotelach pracowali głównie etatowi funkcjonariusze SB. Prostytutki, które chciały wejść do hotelu, musiały mieć dobry układ ze służbami, bramkarzem i barmanem. – Bez dobrych układów nie było szans – podkreślił „Miami”. Po zmianie ustroju służba bezpieczeństwa formalnie wyszła z hoteli, ale „agentura” zbudowana wcześniej została. W Grand Hotelu w Sopocie szefem ochrony został były pracownik SB. Zaczęły powstawać pierwsze agencje towarzyskie, w których z czasem zaczęli pracować policjanci – często „operacyjni”, antyterroryści. Pieczonka podkreślił, że „dla właścicieli klubów i klientów lepiej było, gdy na bramce stał policjant”. – Stawianie na bramce kogoś ze stadionu było proszeniem się o kłopoty. Właściciele klubów szybko zrozumieli, że postawienie na bramce kogoś tak narwanego, nieobliczalnego, jak kibol na sterydach, zadziała na klientów odstraszająco, przestaną przychodzić, a jak nie będzie klientów, trzeba będzie zamknąć interes – tłumaczył „Miami”. Dodał, że „dzisiaj w Gdańsku pseudokibice obstawiają chyba tylko dwa kluby”. Według byłego funkcjonariusza służb specjalnych „tam, gdzie stali kibole, z reguły bardzo szybko pojawiały się narkotyki i robiło się niebezpiecznie”. Pieczonka zaznaczył, że wśród ludzi związanych z „kulturą stadionową” oprócz wytrenowanej siły jest niezwykła agresja, także w stosunku do kobiet. Były agent kontrwywiadu: W Grand Hotelu w Sopocie szefem ochrony został były pracownik SB
Jarosław Pieczonka o kibolach na bramkach