05 June, 2024

Uszkodzone policyjne śmigłowce. Incydenty miały być świadomie ukrywane

Uszkodzone policyjne śmigłowce. Incydenty miały być świadomie ukrywane

Uszkodzone policyjne śmigłowce. Incydenty miały być świadomie ukrywane

Policyjny śmigłowiec Bell 407 GXI Źródło:Newspix.pl / Jakub Piasecki / Cyfrasport Od kilku miesięcy pojawiają się doniesienia na temat zniszczeń policyjnych śmigłowców. Jak się okazuje, do remontu trafiły kolejne maszyny, a służby miały wspomniane incydenty świadomie tuszować.

W mediach regularnie publikowane są informacje o kolejnych policyjnych śmigłowcach, które niszczone są przez pilotów.

O takim incydencie pisaliśmy jakiś czas temu – gdy okazało się, że w marcu dwaj piloci uszkodzili podczas szkolenia policyjny śmigłowiec Bell-407GXi. Komisarz Mariusz Kurczyk, pełniący obowiązki naczelnika Wydziału Prasowo-Informacyjnego Komendy Głównej Policji potwierdził Onetowi, że „w trakcie lotu została przekroczona dopuszczalna wartość momentu obrotowego na wirniku o ponad 20 procent”, co wynikało ze zbyt mocnego pociągnięcia dźwigni skoku mocy.

„Doszło do przekroczenia ograniczenia eksploatacyjnego związanego z dopuszczalnym momentem obrotowym układu napędowego” – mówił wtedy komisarz Kurczyk z KGP.

Kolejne śmigłowce do remontu. Nikt nie poniósł konsekwencji

Jak donosi Onet, większość uszkodzonych maszyn to nie tylko starsze maszyny, jak na przykład W-3 „Sokół”, ale i najnowsze amerykańskie śmigłowce Black Hawk S-70i lub Bell-407. Ten ostatni to najnowszy nabytek we flocie Lotnictwa Policji i najnowocześniejszy obok Black Hawków. Okazuje się, że i on uległ awarii i zostanie uziemiony na kilka miesięcy, a koszty naprawy mogą wynieść nawet 2 miliony złotych. Do czasu, gdy Onet poinformował o zdarzeniu, polska policja trzymała to w tajemnicy.

Jesienią 2022 roku na polsko-białoruskiej granicy doszło do sześciokrotnego przekroczenia obrotów śmigłowca. Pilot gwałtownie operując dźwignią skoku i mocy, obciążył wirnik i przekładnię, co doprowadziło do remontu silnika za około miliona złotych. Polska policja nie ujawniła dokładnych kosztów naprawy ani czasu wyłączenia śmigłowca z użytku, który wynosił co najmniej siedem miesięcy.

Według źródeł Onetu, pilotem odpowiedzialnym za te zdarzenia był młodszy inspektor Marcin Gwizdowski, który wcześniej uszkodził śmigłowiec Black Hawk, przelatując nad głowami publiczności podczas pikniku wojskowego. Gwizdowski odszedł na emeryturę po tamtym incydencie.

“Sokoły” uziemione

Policja nie zgłosiła przekroczeń obrotów do Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (KBWLLP). Były inspektor bezpieczeństwa lotów w Lotnictwie Policji twierdzi, że informował o przekroczeniach, ale sprawa nie została zgłoszona do KBWLLP, co doprowadziło do kolejnych naruszeń.

Podobna sytuacja miała miejsce z śmigłowcami W-3 Sokół, które zostały uziemione. Jeden z nich został uszkodzony podczas ćwiczeń, a w silniku znaleziono opiłki, co wskazuje na przeciążenie przekładni. Policja twierdzi, że przyczyną było zużycie materiału, jednak źródła Onetu sugerują, że załoga mogła przekroczyć poziom obrotów. — Jakimś cudem śmigłowce opiłkują głównie w rękach pewnej grupy ludzi — mówił portalowi informator.

W kwietniu komendant główny policji zlecił kontrolę w policyjnym lotnictwie, ale jak twierdzą piloci, sytuacja nie uległa poprawie.

Podobne artykuły