Tajemnicze zaginięcie Karoliny Wróbel. Insp. Dyjasz: To wzbudziło moje podejrzenia Karolina Wróbel Źródło: Policja / KMP w Bielsku-Białej Wszystkie osoby, które brały udział w imprezie, trzeba dokładnie rozliczyć z każdej minuty feralnego wieczoru, kiedy doszło do zaginięcia 24-latki – mówi w cyklu „Wprost z rana” insp. Marek Dyjasz. Były dyrektor biura kryminalnego Komendy Głównej Policji przewiduje, że sprawa Karoliny Wróbel może mieć tragiczny finał. Magdalena Frindt, „Wprost”: Poszukiwania Karoliny Wróbel trwają od miesiąca, ale wciąż nie doszło do przełomu. 24-latka wyszła z mieszkania w Czechowicach-Dziedzicach i słuch po niej zaginął. Jaki jest najbardziej prawdopodobny scenariusz w tej sprawie? Insp. Marek Dyjasz, były dyrektor biura kryminalnego Komendy Głównej Policji, wykładowca Uniwersytetu WSB Merito w Opolu: Moim zdaniem w grę wchodzi schemat, który jest typowy, jeśli chodzi o młodych ludzi. Zakładam, że doszło do sprzeczki, której podstawą było odrzucenie uczuć znajomego. To, w mojej ocenie, jest motyw przewodni sprawy. Z przekazów medialnych wynika, że w dniu zaginięcia Karoliny Wróbel w mieszkaniu, w którym mieszkała z dziećmi, bratem i współlokatorem, odbywała się zakrapiana alkoholem impreza, a ludzie pod wpływem takich środków mogą działać impulsywnie. Niestety, ale uważam, że Karolina Wróbel nie żyje i to w kręgu jej znajomych trzeba szukać sprawcy. Wszystkie osoby, które brały udział w imprezie, trzeba dokładnie rozliczyć z każdej minuty feralnego wieczoru, kiedy doszło do zaginięcia 24-latki. Rodzina zaginionej liczy na szczęśliwy finał sprawy, w której jest przecież wiele niewiadomych. Na pewno zostały stworzone różne wersje śledcze, które są na bieżąco – w toku prowadzonych działań – weryfikowane. Nie szukałbym jednak żadnego innego motywu zabójstwa Karoliny Wróbel, jeżeli faktycznie do niego doszło, niż zawód miłosny. I chociaż prokuratura jeszcze nie ustaliła, co się ostatecznie stało, nie sądzę, żeby prawdziwa okazała się wersja dotycząca np. uprowadzenia dziewczyny, zamieszania w sprawę przestępczości zorganizowanej czy jakichś porachunków. Nie wierzę też, że sama postanowiła zerwać kontakt z rodziną. Karolina Wróbel zaginęła 3 stycznia, a dopiero 5 stycznia wpłynęło oficjalne zawiadomienie w sprawie. Te kilkadziesiąt godzin między chwilą, kiedy urwał się kontakt z Karoliną Wróbel a wpłynięciem zgłoszenia, dało ewentualnemu sprawcy bardzo dużo czasu na to, aby mógł zacierać ślady, ukryć zwłoki. A to komplikuje wyjaśnianie sprawy, chociażby dlatego, że mogły nie zostać zabezpieczone wszystkie ślady podczas dokonywania oględzin pomieszczeń, które zajmowali Karolina, jej brat i współlokator. Jest element, który od razu wzbudził moje podejrzenia. 24-letnia dziewczyna miała wyjść z domu, nie zabierając ze sobą telefonu komórkowego. W dzisiejszych czasach młodzi ludzie, gdziekolwiek się nie przemieszczają, zawsze mają przy sobie smartfony. Pojawiły się też informacje, że rzekomo miała zniszczyć telefon i wyrzucić go jeszcze przed zaginięciem. Obecnie, jeśli chodzi o sprawę Karoliny Wróbel, mamy do czynienia z szumem informacyjnym. Zadaniem policjantów i prokuratorów jest odsiać doniesienia, które są niewiarygodne i podążać tropem tych najbardziej prawdopodobnych. Warto też skupić się na zdarzeniach, do których doszło niedługo przed zaginięciem – kilka dni, tydzień. I tam szukać odpowiedzi na pojawiające się pytania. Jest jeszcze jeden aspekt, o którym policjanci i prokuratorzy zapewne wiedzą. Ludzie z bliskiego otoczenia osób zaginionych na początku poszukiwań zazwyczaj ukrywają różne fakty i nie chcą poruszać pewnych tematów, które są istotne dla przebiegu śledztwa. Nie ujawniają wszystkich informacji dotyczących tego, z kim konkretna osoba utrzymywała kontakt, przemilczają szczegóły dotyczące jej sposobu zachowania. A zadaniem policji i prokuratury jest przebić się przez tę zmowę milczenia i obawy, żeby nie przekazywać wiadomości, które mogą w niekorzystnym świetle stawiać zaginionego albo ofiarę. Pełnomocnik rodziny zapowiedział, że złoży nowe wnioski procesowe, w tym wniosek o przebadanie wariografem osób, które jako ostatnie miały kontakt z Karoliną przed jej zaginięciem. Jaka jest skuteczność metody, wokół której narosły już legendy? Wariograf jest dobrym narzędziem, które wspiera proces zbierania tzw. dowodów osobowych, czyli – kolokwialnie mówiąc – „łamania” świadków albo podejrzanych, do czego może dojść w związku z wykryciem sprzeczności między tym, co wynika z badania, a jak konkretne osoby przedstawiają przebieg pewnych zdarzeń. Wtedy świadkowie mogą pogubić się w próbach wyjaśniania niejasności, a ich odpowiedzi mogą przestać być spójne. W grę wchodzi więc też aspekt psychologiczny. Trzeba jednak pamiętać, że do wariografu nie można nikogo podłączyć na siłę. Osoba, którą typuje się do badania, musi dobrowolnie się mu poddać. Takie badanie jest procesowo dopuszczalne, co uwzględnia Kodeks postępowania karnego. Nie może jednak stanowić jedynego dowodu w sprawie, a do decyzji sędziego należy, czy uwzględni je w materiale dowodowym. W pracy zawodowej miałem pozytywne doświadczenia ze skutecznością wariografu, m.in. w czasie wyjaśniania sprawy napadu na filię Kredyt Banku w Warszawie, kiedy w 2001 r. doszło do zabójstwa czterech osób. Wówczas wariograf pomógł potwierdzić, że idziemy w dobrym kierunku, a osoby, które podejrzewamy, faktycznie mogą mieć związek ze sprawą. Prokuratura Okręgowa w Katowicach z uwagi na dobro śledztwa nie udziela szczegółowych informacji dotyczących sprawy. Z czego może wynikać takie założenie, bo przecież nie każda sprawa jest objęta taką klauzulą tajności? Zakładam, że prokuratura i policja mogą mieć uzasadnione podejrzenie, że w sprawę zaginięcia – czy jak zakładam zabójstwa – Karoliny Wróbel jest zaangażowana nie tylko jedna osoba. Dotychczas zatrzymany został mężczyzna, ale pewnie zachodzą podejrzenia, że krąg uwikłanych osób jest szerszy. Jeśliby zostały upublicznione wszystkie informacje, to śledczy sami sobie utrudnialiby prowadzenie kolejnych czynności, pozbawiając swoje działania elementu zaskoczenia. Taka taktyka nie służyłaby rozwiązaniu sprawy. Strony procesowe, które wiedzą więcej niż ujawniają, mają czuć się względnie bezpiecznie i nie przeczuwać, że śledczy są coraz bliżej ustalenia prawdy. Kiedy może nastąpić przełom? Jestem przekonany, że regularnie pojawiają się nowe elementy tej układanki, a szczątki różnych informacji docierają do śledczych, którzy łączą je w całość. Moim zdaniem spływające informacje będą uwiarygadniały wersję dotyczącą zabójstwa, a co za tym idzie, ukierunkowywały na osoby, które mogły tego dokonać. Jeżeli potwierdzi się moja teoria, to momentem przełomowym będzie ujawnienie i zabezpieczenie zwłok 24-latki. Myślę, że niedługo to nastąpi.