William tajną bronią Wielkiej Brytanii? Trump gotowy na nowy sojusz
![William tajną bronią Wielkiej Brytanii? Trump gotowy na nowy sojusz William tajną bronią Wielkiej Brytanii? Trump gotowy na nowy sojusz](https://polskanews.org/wp-content/uploads/2025/02/william-tajna-bronia-wielkiej-brytanii-trump-gotowy-nanbspnowy-sojusz-add6455.webp)
Trump, William Źródło: Shutterstock Brytyjska monarchia ma plan odbudowy „specjalnych relacji” z administracją Donalda Trumpa. Kluczową rolę w układance ma odegrać książę William, którego prezydent USA nazywał ostatnio „dobrym człowiekiem”, „naprawdę bardzo przystojnym” i wykonującym „fantastyczną robotę” – informuje The Telegraph. Po zakończeniu prezydentury Donalda Trumpa w 2020 roku świat skierował uwagę na nową administrację USA, zakładając, że era prezydenta-biznesmena dobiegła końca. W cieniu politycznych zmian król Karol III, znany z zamiłowania do korespondencji, kontynuował osobistą wymianę listów z byłym prezydentem, co sprawiało radość zarówno Trumpowi, jak i jego żonie Melanii. W tamtym czasie gest ten wydawał się naturalny, nawiązując do tradycji zmarłej królowej Elżbiety II, która utrzymywała relacje z amerykańskimi prezydentami. Obecnie, gdy Trump ponownie objął urząd prezydenta, transatlantycka więź między prezydentem, królem oraz księciem Williamem może stać się fundamentem „specjalnych relacji” – zauważa The Telegraph. Książę William, określany przez Trumpa jako „dobry człowiek”, „naprawdę bardzo przystojny” i wykonujący „fantastyczną robotę”, ma odegrać kluczową rolę w budowaniu tych relacji. Planowane krótkie spotkanie w Paryżu w grudniu między prezydentem Trumpem a księciem Williamem przerodziło się w 40-minutową zamkniętą rozmowę, którą obie strony opisały jako pełną „ciepła”. Według źródła z Białego Domu książę William posiada obecnie „naprawdę potężny, naprawdę ważny” wpływ na przyszłość „specjalnych relacji”. W ostatnich miesiącach relacje między USA a Wielką Brytanią napotkały na pewne trudności. Lewicowy rząd Partii Pracy, kontrowersyjny nowy ambasador Lord Mandelson oraz seria niezamierzonych błędów, określanych przez amerykańskie źródła jako „pomyłki”, nadwyrężyły te relacje. Od kwestii taryf celnych, przez spór o wyspy Chagos, po wydatki na obronność – nie brakowało politycznych różnic. Trump stwierdził niedawno, że Wielka Brytania jest „nie w linii” w kwestiach handlowych. Jednak, jak podają źródła z Białego Domu, prezydent nadal darzy Wielką Brytanię instynktowną sympatią. Kluczowa w tym kontekście jest rozwijająca się relacja z księciem Williamem. Prezydent z radością przyjąłby królewską „ofensywę uroku” – stwierdził jeden z jego bliskich współpracowników. „Bylibyśmy szaleni, gdybyśmy tego nie wykorzystali” – dodał przedstawiciel brytyjskiego rządu. To jest opowieść o tym, jak doszło do pęknięć w „specjalnych relacjach” i jak rodzina królewska ma zostać zaangażowana w najważniejszą misję „miękkiej siły” XXI wieku. Prezydent Trump i premier Wielkiej Brytanii Sir Keir Starmer nie są naturalnymi sojusznikami. Jeden to populistyczny lider prawicowego ruchu „Make America Great Again”, drugi to były prokurator państwowy, znany jako „Mr. Rules”, z reputacją umiarkowanego polityka. Jednak, jak się okazuje, na zewnątrz ich relacje wyglądają na całkiem dobre. Ostatnie rozmowy między nimi określono jako ciepłe, a prezydent stwierdził, że ma „bardzo dobre relacje” ze Starmerem, dodając: „Bardzo go lubię”. Tak więc na pierwszy rzut oka Starmer wydaje się być na dobrej drodze do serdecznego przyjęcia przez Trumpa podczas ich spotkania w Waszyngtonie później w tym miesiącu. Jednak w kuluarach sytuacja nie jest tak prosta. Seria niezamierzonych błędów ze strony rządu Partii Pracy pod wodzą Starmera została zauważona i zapamiętana w Białym Domu, gdzie źródła używają określeń takich jak działania „nieuprzejme”, „niekompetentne” i „złośliwe”, opisując ostatnie miesiące. Członkowie i zwolennicy Partii Pracy otwarcie prowadzili kampanię przeciwko Trumpowi, a niemal 100 z nich poleciało do USA, aby wspierać kampanię Kamali Harris. Morgan McSweeney, szef sztabu Starmera, został wymieniony w federalnej skardze zespołu Trumpa, oskarżającej Partię Pracy o „nielegalne zagraniczne wkłady kampanijne i ingerencję w nasze wybory” po jego udziale w Konwencji Narodowej Demokratów latem ubiegłego roku. Dodatkowe napięcie w relacjach wywołało zamieszanie wokół mianowania nowego brytyjskiego ambasadora w Stanach Zjednoczonych, Lorda Mandelsona. Obserwatorzy podkreślają, że zostało przeprowadzone w najmniej dyplomatyczny sposób. Przede wszystkim rząd Wielkiej Brytanii pozostał głuchy na prośby USA o utrzymanie na tym stanowisku popularnej Dame Karen – przynajmniej do czasu umocnienia relacji z rządem Partii Pracy. Opisywana jako „dyplomatka pijąca szampana, nosząca wysokie obcasy i boa z piór”, która „zawsze, zawsze jest przygotowana”, Pierce była dobrze postrzegana w kręgach Białego Domu zarówno za czasów Joe Bidena, jak i Trumpa. Relacje między USA a Wielką Brytanią pod jej nadzorem określano jako „fenomenalne”, a decyzję o jej zastąpieniu uznano za „zagadkową”. Biały Dom – jak podaje The Telegraph – dowiedział się o nominacji Lorda Mandelsona od brytyjskiego dziennikarza w grudniu, zanim informacja została oficjalnie ogłoszona. Co więcej, nowy ambasador rozpoczął swoją misję od przeprosin za wcześniejsze określenie Trumpa jako „zagrożenia dla świata” oraz „niemal jawnego białego nacjonalisty i rasisty”. Chris LaCivita, jeden z najbliższych doradców Trumpa, skomentował jego nominację jednym słowem: „idiota”. „Zdawali sobie sprawę, że wypowiadał się w ten sposób o prezydencie?” – zastanawia się jedno z amerykańskich źródeł. „Albo go nie sprawdzili, co jest niekompetencją, albo nie przejęli się tym, co oznacza złośliwość. Żadne z tych wyjaśnień nie jest dobre” – dodaje. Dodatkowym ciosem dla relacji transatlantyckich był wyciek szczegółów rozmowy telefonicznej między Trumpem a Starmerem, która odbyła się przed świętami Bożego Narodzenia. Według doniesień brytyjskiej prasy prezydent miał być „zafiksowany” na temat liczby ptaków zabijanych przez turbiny wiatrowe, rozmawiać o swoim polu golfowym w Szkocji oraz wyrażać podziw dla „nowoczesnej” brody księcia Williama. Przyjaciele Trumpa byli oburzeni naruszeniem zaufania, zwłaszcza że rozmowa miała pozostać prywatna. Co gorsza, nie przekonało ich tłumaczenie brytyjskiego rządu, że przeciek pochodził od „junior staffera” opowiadającego o rozmowie w pubie. „To był dla nas problem” – przyznaje źródło bliskie Białemu Domowi. „Wiele rzeczy poszło nie tak, choć wcale nie musiały. Najważniejsze teraz to znaleźć sposób, aby relacje nie wykoleiły się i spróbować naprawić część szkód. I tu kluczową rolę mogą odegrać król i książę William”. Trump od dawna darzy rodzinę królewską wyjątkową sympatią. Jego lista superlatywów pod adresem zmarłej królowej Elżbiety II jest długa; trzyma nawet album ze zdjęciami z nią i jej rodziną na pokładzie swojego prywatnego samolotu. „Król to naprawdę dobry człowiek” – powiedział kiedyś o Karolu III. Książę William „wyglądał naprawdę świetnie, powiedziałem mu to” – dodał, co z ust Trumpa można uznać za najwyższy komplement. Jego stosunek do księcia Harry’ego i Meghan Markle jest już zupełnie inny. Trump wielokrotnie zarzucał Harry’emu „niewybaczalną zdradę” królowej i popiera sposób, w jaki monarchia radzi sobie z konsekwencjami tej sytuacji. Niedawno miał nawet stwierdzić, że nie planuje deportować księcia Sussex z USA, ponieważ „ma wystarczająco dużo problemów ze swoją żoną. Ona jest okropna”. Trump podziwia także historyczne relacje brytyjskich premierów z amerykańskimi prezydentami, szczególnie partnerstwo Margaret Thatcher i Ronalda Reagana. Być może nieprzypadkowo jego doradcy porównują relację z królem Karolem do tamtych czasów. Co ciekawe, Trump „jest już dość blisko” z królem Karolem III, jak mówi jedno ze źródeł, ponieważ to właśnie Karol, jeszcze jako książę Walii, pełnił obowiązki gospodarza podczas oficjalnej wizyty państwowej Trumpa w Wielkiej Brytanii w 2019 roku. „Wielu ludzi może tego nie wiedzieć” – dodaje informator. Książę William w ostatnich latach aktywnie buduje relacje z przywódcami na całym świecie. Jego inicjatywa Earthshot Prize wielokrotnie zabierała go na spotkania z prezydentami i premierami, a teraz coraz częściej prosi się go o działania dyplomatyczne w imieniu brytyjskiego rządu. „Książę doskonale rozumie, jak ważną rolę pełni on i jego rodzina” – mówi jedno ze źródeł z pałacu. „To nie jest zaangażowanie w codzienną politykę, ale gdy rząd Jego Królewskiej Mości prosi o wsparcie, książę chętnie odgrywa swoją rolę tam, gdzie to potrzebne”. „Zdecydowanie jest gotowość do pomocy, jeśli padnie taka prośba”. William i Trump mogą nie wydawać się naturalnym duetem. Jeden to 42-letni, powściągliwy i elegancki książę; drugi to 78-letni miliarder, znany z kontrowersyjnych wypowiedzi i zamiłowania do dramatyzmu. Jednak ci, którzy pracowali z Williamem, podkreślają, że jego podejście do prywatnych spotkań jest dokładnie takie, jak to, co widzi opinia publiczna – autentyczne i naturalne. „Jest niezwykle autentyczny” – mówi jedno z bliskich źródeł. „Czuje się bardzo komfortowo we własnej skórze. To autentyczność, którą wnosi do każdego spotkania”. Prezydent miał rzekomo docenić „dystans i poczucie humoru” księcia i „jest bardzo do niego przywiązany”. „Prezydent spogląda na króla, a teraz i na Williama, aby dowiedzieć się, co się dzieje w Wielkiej Brytanii” – twierdzi jedno ze źródeł znających kulisy rozmów. Starmer byłby mądry, gdyby podczas wizyty w Waszyngtonie miał w zanadrzu zaproszenie dla Trumpa na wizytę w Wielkiej Brytanii. Na stole są wszystkie opcje – od pełnej wizyty państwowej, z bankietem w pałacu i przemową na Horse Guards Parade, po wizytę „odchudzoną”, podobną do tej z 2018 roku, kiedy Trump spotkał się z królową Elżbietą II na zamku Windsor. Decyzja o zaproszeniu Trumpa jest kwestią ogromnej wrażliwości politycznej. Niektórzy w brytyjskim rządzie obawiają się, że monarchia nie powinna być „oczywistym narzędziem” w negocjacjach handlowych z USA. Jest jednak jasne, że królewski „soft power” może odegrać kluczową rolę w odbudowie relacji z Ameryką. „Mamy nadzieję, że z pomocą rodziny królewskiej uda nam się wrócić na właściwe tory” – mówi osoba bliska Białemu Domowi. „Prezydent miał cudowne spotkanie z księciem Williamem”. Czy rzeczywiście król i książę William będą w stanie załagodzić napięcia między rządem Partii Pracy a administracją Trumpa? Czas pokaże, ale jedno jest pewne – w XXI wieku dyplomacja nie kończy się na politykach, a miękka siła monarchii może okazać się jej największym atutem.Książę William, dobry człowiek
Relacje USA-Wielka Brytania zaliczyły tąpnięcie
Niezamierzone błędy rządu Starmera
Nowy ambasador w USA to „idiota”?
Wejście rodziny królewskiej do gry
Książę William jako kluczowy dyplomata?
Czy Trump odwiedzi Wielką Brytanię?