Na tym polegał proceder Palikota. Wyjaśniamy, co prokuratura zarzuca biznesmenowi Janusz Palikot Źródło: PAP / Maciej Kulczyński Przywłaszczenie na 5 mln złotych, oszustwa na 70 mln złotych, pokrzywdzeni liczeni w tysiącach. Sprawa Janusza Palikota nie jest jednak taka oczywista. W ubiegły czwartek agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego zatrzymali Janusza Palikota i jego dwóch wspólników – Przemysława B. i Zbigniewa B. Następnego dnia biznesmen usłyszał osiem zarzutów, z czego siedem dotyczy oszustwa, a jeden przywłaszczenia. Analogicznie trzy zarzuty oszustwa i jeden przywłaszczenia przedstawiono Przemysławowi B. oraz jeden zarzut oszustwa Zbigniewowi B. Śledczy wyliczają, że oszukanych na łączną kwotę 70 mln złotych zostało pięć tysięcy osób. Skala procederu miała niewątpliwy wpływ na decyzję sądu o zastosowaniu względem Janusza Palikota środka zapobiegawczego w postaci aresztu tymczasowego. Biznesmen może opuścić go po uiszczeniu 1 mln złotych poręczenia.Przywłaszczenie na 5 mln złotych, oszustwa na 70 mln złotych Zarzuty, zwłaszcza przy tak wielkiej kwocie, są poważne. Mimo tego pytani o sprawę politycy niemal w większości są jednogłośni: Janusz Palikot nie planował oszustwa. – Zakładam, że on na początku naprawdę próbował ten biznes robić, a dopiero potem się okazało, że nie jest w stanie spłacić wcześniej zaciągniętych pożyczek. Wtedy bierze się kolejne i kolejne korzystne pożyczki i w ten sposób powstaje piramida – komentował sprawę Ryszard Petru, poseł Polski 2050. – Coś mu się załamało. Wpadł w strumień zadłużania się. Brnął, aż w końcu znalazł się w sytuacji, z której nie potrafił wyjść – mówił o sprawie Marek Jakubiak, poseł Kukiz’15, od którego Janusz Palikot kupił jeden ze swoich głównych biznesów: browar Tenczynek. – Moim zdaniem jego postrzeganie świata nie było oparte o złodziejstwo. On chciał inwestować – oceniał polityk. Tylko ta kwota, 70 mln złotych, nie wzięła się znikąd. Więc co dokładnie prokuratura zarzuca Januszowi Palikotowi?Wyjaśniamy, co prokuratura zarzuca biznesmenowi Całość procederu, którego efektem jest aktualne śledztwo, zaczyna się w 2019 roku. To wtedy Janusz Palikot wpada na pomysł produkcji alkoholu, na którą środki pochodziłyby z pożyczek i tzw. crowdfundingu, czyli z finansowania społecznościowego. Co ważne, to i w tym drugim przypadku otrzymane pieniądze nie są prezentem. One także są pożyczką, tylko odsetki od niej określone są w inny sposób. Cały swój biznes Janusz Palikot intensywnie reklamuje, a pieniądze płyną. Jak wymienia Sebastian Klauziński z portalu tvn24.pl powołując się m.in. na wyliczenia Agnieszki Mazuś z portalu śledczego Jawny Lublin oraz dziennikarki portalu money.pl Karoliny Wysoty, do biznesmena trafiło m.in. 36 mln złotych z crowdfundingu dla spółki Tenczynek Dystrybucja, pięć razy po 4 mln złotych zebranych na platformie Crowdday i ponad 7 mln złotych zebranych na „tokenizację” beczek whisky.Najpierw wniosek o upadłość, chwilę potem zatrzymanie Głośno nt. problemów finansowych Janusza Palikota robi się w pierwszej połowie 2023 roku. W czerwcu do prokuratury trafia zawiadomienie złożone przez Komisję Nadzoru Finansowego o możliwości popełnienia przestępstwa – czego efektem są zeszłotygodniowe zatrzymania – a w sierpniu spółka biznesmena składa do sądu wniosek o postępowania układowe z wierzycielami. Niemal równo rok później – 23 sierpnia 2024 roku – do sądu trafia wniosek o upadłość spółki. Wśród oszustw zarzucanych dzisiaj przez prokuraturę Januszowi Palikotowi znalazło się m.in. niekorzystne rozporządzanie mieniem w związku z emisją akcji oraz organizowanie, promowanie i nadzorowanie kampanii pożyczkowych, a także nieinwestowanie pozyskanych środków na wskazane wcześniej cele. W przypadku przywłaszczenia mowa o napojach alkoholowych o łącznej wartości ponad 5 mln złotych. Czytaj też:Ruch prokuratury w sprawie Janusza Palikota. Chodzi o tajemnicę obrończąCzytaj też:Mieszkańcy rodzinnego Biłgoraja komentują zatrzymanie Palikota. „Wreszcie”