Izraelski historyk: Wysyłanie izraelskiej młodzieży tylko do Auschwitz to nie edukacja, tylko pranie mózgu
Jakub Mielnik, „Wprost”: Umowa regulująca przyjazdy młodzieży izraelskiej do Polski została w Izraelu nazwana kapitulacją premiera Netanjahu przed polską propagandą. Czy to zemsta opozycji na rządzie, forsującym niepopularne zmiany w sądownictwie?
Prof. Daniel Blatman: Muszę przyznać, że jestem tym zmianom całkowicie przeciwny i jak tylko jestem w Izraelu, biorę udział w masowych demonstracjach. Nie zamierzam jednak obwiniać rządu Netanjahu o kolejny poważny błąd w postaci kapitulacji przed polską wizją historii czy poświęcanie pamięci Holokaustu w imię poprawy relacji dyplomatycznych z Polską.
Wielu polityków opozycji wysuwa takie twierdzenia, ale to jest nonsens. Istotna jest treść i wymowa porozumienia, a nie to, w jaki sposób politycy używają go do atakowania swoich oponentów.
Jak w takim razie ocenia pan porozumienie?
Jest to krok w dobrym kierunku, biorąc pod uwagę wszystkie rozbieżności, istniejące od dawna między oboma krajami w sprawie tego, jak prezentować Holokaust. Sposób organizowania przyjazdów izraelskiej młodzieży do Polski wpisuje się w istotę tego problemu. Ja rozumiem dobrze polskie zastrzeżenia wobec sytuacji, w której tysiące młodych Izraelczyków przyjeżdżało do Polski, żeby spędzić dziesięć dni podróżując wyłącznie między obozami koncentracyjnymi i miejscami upamiętniającymi Holokaust.
Udało się więc rozwiązać w końcu tę kwestię?
Wysyłanie młodzieży do Polski tylko po to, żeby oglądali muzea w Auschwitz czy Majdanku to nie jest żadna edukacja, tylko pranie mózgu, któremu jestem zdecydowanie przeciwny.