Hiszpanie są wściekli na polityków po powodzi. „Na tle Sancheza Tusk wychodzi na bohatera”
Hiszpanie wściekli na polityków. Oszczędzają tylko króla
Atak na przedstawicieli władz nie był przejawem bezmyślnej agresji, tylko bezsilności i frustracji. Ludzki dramat stał się dla polityków okazją do kolejnych przepychanek. Z komentarzy, które zalewają hiszpańskie media społecznościowe przebija złość na Pedro Sancheza, że w obliczu tak wielkiej tragedii nie potrafił odłożyć na bok swoich partyjnych interesów oraz na Carlosa Mazona, który całkowicie zignorował zagrożenie a teraz uchyla się od odpowiedzialności.
Obywatele oszczędzają natomiast króla. Filip VI i jego żona Letycja są uważani za jedynych przedstawicieli władz, którzy w obliczu koszmaru, jaki dotknął Hiszpanię, umieli stawić czoła sytuacji i pokazać ludzką twarz. Dowodem są chociażby zdjęcia królowej Letycji, która rozmawiając z mieszkankami zalanej Paiporty nie potrafiła ukryć wzruszenia. „Lo siento, lo siento” (przepraszam – red.) – mówiła łamiącym się głosem do kobiet, które wypłakując się na jej ramieniu przyznawały, że straciły w powodzi swoich bliskich. Ubrudzony błotem król Filip VI bez wahania wszedł w tłum Hiszpanów, próbując dodać otuchy powodzianom.
W obliczu tej ogromnej tragedii po raz kolejny dała o sobie znak ludzka solidarność. Mieszkańcy zalanych miejscowości postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i nie czekając na służby, sami zaczęli walczyć z tragicznymi skutkami powodzi. Gdy tylko ogłoszono, że potrzebna jest pomoc, pod walenckim Muzeum Nauki pojawiły się nieprzebrane tłumy chętnych do sprzątania zalanych terenów.
Hiszpania jak Polska? Tak rząd walczył z powodzią
Patrząc na trudną sytuację w Hiszpanii trudno nie mieć skojarzeń z żywiołem, który w połowie września przeszedł przez Dolny Śląsk. Zaledwie kilka tygodni temu podobne kadry z całkowicie zalanymi ulicami widzieliśmy w Polsce. I podobnie jak w Walencji, również pojawiły się oskarżenia pod adresem rządzących, których obwiniano o zaistniałą sytuację.
Polityczni przeciwnicy wypominali Donaldowi Tuskowi jego zapewnienia, że „nie ma powodów do paniki”. Patrząc jednak na sytuację całościowo, polski rząd w porównaniu z hiszpańskim, stanął na wysokości zadania. Mieszkańcy miast, w których spodziewano się fali powodziowej, otrzymywali ostrzeżenia, były także liczne apele o ewakuacje z miejsc, do których zbliżał się żywioł. Do zalanych miejscowości natychmiast wysyłano służby ratunkowe oraz wojsko.
Wiadomo, że nie do wszystkich zakątków udało się dotrzeć i w wielu miejscach to mieszkańcy musieli sami usuwać skutki powodzi. Jednak dzięki zdecydowanej reakcji władz i współpracy ze służbami w naszym kraju udało się uniknąć tak tragicznego bilansu ofiar śmiertelnych, jaki mamy w Hiszpanii.
Donaldowi Tuskowi po powodzi trudno też było odmówić empatii, której zdecydowanie zabrakło Pedro Sanchezowi. Na nagraniach, które obiegły sieć widać, że premier znosił trudne rozmowy z powodzianami i nie uciekał, tak jak zrobił to szef hiszpańskiego rządu.
Czytaj też: Hiszpania walczy ze skutkami powodzi. „Zostawili nas zupełnie samych”Czytaj też: Dramatyczne relacje Polaków z zalanej Hiszpanii. Cmentarzyska aut i ludzie uwięzieni w garażach