Hiszpania walczy ze skutkami powodzi. „Zostawili nas zupełnie samych” Powódź w Hiszpanii Źródło: PAP / Biel Alino Do 211 wzrosła liczba ofiar śmiertelnych powodzi w Hiszpanii. Podczas gdy mieszkańcy walczą ze skutkami żywiołu, pojawia się coraz więcej pytań o polityczną odpowiedzialność za to, co się stało. Hiszpania od kilku dni zmaga się z dramatycznymi skutkami powodzi błyskawicznej. W okolicach Walencji w ciągu doby spadło tyle deszczu, ile normalnie pojawia się przez cały rok. Dodatkowo kompletnie zawiodły służby i politycy. Mieszkańcy nie zostali w żaden sposób ostrzeżeni przed nadchodzącym żywiołem, nie wydano żadnych alertów. Co więcej, kilka godzin przed opadami szef regionalnych władz Walencji – Carlos Mazon – uspokajał, że sytuacja jest pod kontrolą i obywatele nie mają się czego obawiać.Hiszpania walczy ze skutkami powodzi. Co najmniej 211 osób nie żyje Dlatego też, gdy pojawiły się opady, wielu mieszkańców Walencji i okolic utknęło w swoich samochodach czy sklepach. Gdy próbowali zadzwonić po pomoc, system był tak przeciążony, że całkowicie przestał działać. Część osób zginęła, gdy próbowała wydostać z garaży swoje auta. Dopiero osiem godzin po wystąpieniu pierwszych opadów do mieszkańców trafiły ostrzeżenia. Bilans powodzi jest dramatyczny. Do tej pory hiszpańskie władze potwierdziły śmierć 211 osób, głównie z rejonu Walencji. Nieoficjalnie mówi się, że w wyniku żywiołu mogło zginąć nawet 300 osób, ponieważ niektóre miejsca nadal są tak mocno zalane, że ratownicy czy strażacy nie mają szans się do nich dostać. Hiszpańskie wojsko cały czas przeczesuje tereny popowodziowe w poszukiwaniu ofiar. Dodatkowo 19 osób zatruło się tlenkiem węgla w garażu w zalanej Chivie.Hiszpania. Obywatele są wściekli na polityków Hiszpanie nie kryją oburzenia zachowaniem polityków. Oskarżenia płyną przede wszystkim pod adresem wywodzącego się z Partido Popular szefa regionu Walencja Carlosa Mazona. Krytyka spadła również na premiera Pedro Sancheza, który nie zdecydował się na ogłoszenie stanu klęski żywiołowej i dopiero po trzech dniach wysłał w okolice Walencji dodatkową pomoc wojskową. Szef hiszpańskiego rządu twierdził, że wcześniej nie dostał prośby od lokalnych władz. Mieszkańcy musieli wziąć sprawy we własne ręce i za pomocą własnego sprzętu sprzątać po powodzi. Na nagraniach, które trafiają do sieci, Hiszpanie skarżą się, że do niektórych miejsc w ogóle nie dotarła pomoc ani wojsko i zostali pozostawieni sami sobie z ogromną tragedią. twitterAntonio Banderas o powodzi w Hiszpanii Głos w sprawie zabrał Antonio Banderas. Hiszpański aktor nie przebierał w słowach. „Jestem w szoku. Docierają do mnie dramatyczne historie mieszkańców i obrazy z okolic Walencji. Całym sercem wspieram wszystkich, którzy ucierpieli w wyniku żywiołu” – podkreślił. We wpisie w mediach społecznościowych Antonio Banderas zastanawiał się, „dlaczego armia nie wysyła helikopterów z żywnością, wodą i lekami do Walencji i okolicznych wsi”. „Czemu nie są wysyłani saperzy, dlaczego nikt nie stawia polowych szpitali? Na co idą nasze podatki?” – dopytywał. Czytaj też:Żałoba narodowa po powodzi w Hiszpanii. Zdjęcia pokazują skalę tragediiCzytaj też:Dramatyczne relacje Polaków z zalanej Hiszpanii. Cmentarzyska aut i ludzie uwięzieni w garażach