Sceny jak w pandemii. Przerażające skutki hiszpańskiego blackoutu

Pociągi Źródło: Shutterstock Awaria prądu w Hiszpanii trwa. Miasta zaczynają przypominać okres pandemii. Paraliż komunikacyjny daje o sobie znać. Z Hiszpanii dobiega coraz więcej głosów na temat dramatycznych scen w kolejnych hiszpańskich miastach. Awaria prądu na terenie Hiszpanii i Portugalii dotknęła miliony osób. Przerażająca cisza w miastach zaczyna być coraz głośniej komentowana. W pogrążonej w ciszy i ciemności Hiszpanii przebywała dziennikarka Wirtualnej Polski, która opisuje sytuację w Maladze. Siedziałam w kawiarni, ładowałam telefon i nagle wszystko się wyłączyło, zgasło światło, muzyka ucichła. Idąc uliczkami Malagi, mijałam ludzi, którzy nerwowo spoglądali na swoje telefony. Nie wiedzieli, co się dzieje – mówi Dominika Pawlik. Dziennikarka informowała o ogromnym zagubieniu i dezinformacji społeczeństwa. Zamykające się sklepy, restauracje i przerażająco ciche ulice przywodzą jej na myśl sceny z pandemii. Ludzie generalnie czekali, bo nie wiedzieli, kiedy wróci prąd. Siadali sobie na stopniach tych swoich sklepów, restauracji i po prostu czekali, co się wydarzy – dodała dziennikarka. Tymczasem Hiszpania jak nigdy podzielona została na dwa „obozy” – z prądem i bez. „Inny świat” może zaobserwować chociażby na lotnisku w Maladze, dzięki alternatywnemu zasilaniu wciąż działa klimatyzacja, placówki gastronomiczne i oświetlenie. Na domiar złego lokalne media informują, że usuwanie skutków awarii może zająć nie 10 godzin, jak informowano na początku, a nawet kilka dni. Warto zaznaczyć, że przez ogromny blackout w na terenie części Hiszpanii i Portugalii opóźnionych jest wiele lotów, nie działa transport kolejowy, a w miastach ze względu na niedziałającą sygnalizację świetlną tworzą się gigantyczne korki. Czas pokaże, jak Hiszpanie poradzą sobie z porażającym paraliżem komunikacyjnym i coraz większą dezorientacją społeczeństwa.Relacja dziennikarki tłumaczy wszystko. Miasto nagle zamarło
„Ludzie po prostu czekają”. Hiszpanie podzieleni