Roman Giertych chciał przejąć sprawę Buddy? Tak reaguje na sensacyjne doniesienia

Giertych, budda Źródło: Shutterstock / YouTube, PAP Śledztwo dotyczące jednej z najsłynniejszych par polskiego YouTube’a — Kamila Labuddy „Buddy” i Aleksandry Krchy, znanej jako „Grażynka” — od miesięcy budzi ogromne emocje. Za sprawą domniemanych przekrętów podatkowych, podejrzeń o pranie brudnych pieniędzy i organizację loterii wbrew prawu, para trafiła pod lupę Prokuratury Krajowej. Ale to nie zarzuty wobec influencerów wzbudziły ostatnio największe poruszenie w środowisku prawniczym i medialnym, lecz sposób, w jaki do sprawy próbował zaangażować się adwokat i polityk Roman Giertych – informuje Wirtualna Polska. Kamil Labudda, znany szerzej jako „Budda”, zbudował potęgę medialną na organizowanych przez siebie loteriach, w których do wygrania były luksusowe samochody. Jego kanał obserwuje 2,5 mln subskrybentów, a nazwisko stało się synonimem spektakularnych nagród i filantropii — jak choćby wpłata 100 tys. zł podczas finału WOŚP. W październiku 2024 r. CBŚP na polecenie Zachodniopomorskiego Wydziału Prokuratury Krajowej zatrzymało influencera, jego partnerkę i kilka innych osób. Śledczy twierdzą, że Labudda i jego współpracownicy unikali płacenia podatków, sprzedając losy loteryjne razem z e-bookami i odprowadzając tylko 5 proc. VAT zamiast wymaganych 23 proc. Prokuratura zarzuca im również pranie brudnych pieniędzy i udział w zorganizowanej grupie przestępczej. W grę wchodzi suma aż 126 mln zł, a zabezpieczone mienie — łącznie warte 140 mln zł — obejmowało m.in. 51 luksusowych aut, nieruchomości i środki na kontach. Do obrony pary zatrzymanych influencerów początkowo przystąpili doświadczeni adwokaci: Mateusz Mickiewicz i Krzysztof Tumielewicz w sprawie „Buddy” oraz Kacper Stukan, Katarzyna Walukiewicz i Marta Kowalińska w sprawie „Grażynki”. Pomimo ich wysiłków, nie udało się uniknąć aresztu. Kilka dni po zatrzymaniach do sprawy — przynajmniej medialnie — wkroczył Roman Giertych. Występował publicznie jako obrońca Aleksandry Krchy, mówiąc m.in.: „Czekam na to, aż łaskawie prokuratura wyrazi zgodę na widzenie. I uważam, że wstrzymywanie takiej zgody jest sprzeczne z prawem człowieka”. Według relacji dziennikarzy to sam Giertych informował ich o swoim rzekomym udziale w obronie „Grażynki” i inspirował publikacje na ten temat. Jak ustaliła Wirtualna Polska, 21 października 2024 r. Giertych skontaktował się z mecenas Katarzyną Walukiewicz, jedną z trzech ustanowionych obrończyń Aleksandry Krchy. Adwokat nie mógł zostać dopisany do sprawy, ponieważ polskie prawo dopuszcza jedynie trzech obrońców dla jednego podejrzanego. W rozmowie Giertych miał najpierw prosić o udzielenie substytucji, powołując się na „większe doświadczenie” i działanie „na prośbę rodziny klientki”. „Początkowo zaproponował, żebym udzieliła mu substytucji, bo on ma większe doświadczenie. Twierdził też, że działa na prośbę rodziny klientki” — relacjonuje mecenas Walukiewicz w rozmowie z Wirtualną Polską. Po odmowie mecenas Walukiewicz rozmowa zmieniła ton. „Zaczął pytać, kim ja w ogóle jestem, że w tej sprawie występuję. Twierdził, że on bardzo nie chce tego robić, ale może to zrobić i być może będzie musiał zrobić tak, że za parę minut mnie w tej sprawie nie będzie” — mówiła adwokatka. Jej zdaniem było to zachowanie nacechowane presją i próbą zastraszenia. „Odebrałam to jako próbę wymuszenia. Czułam się zagrożona i czułam, że są podważane moje kompetencje” — dodała Walukiewicz. Roman Giertych nie ustawał w próbach. Wysłał do Prokuratury Krajowej wniosek o udział w sprawie jako obrońca Aleksandry Krchy. Pismo zostało podpisane przez adwokata Krzysztofa Pawlaka „działającego z substytucji adw. Romana Giertycha” i zawierało załącznik z upoważnieniem do obrony podpisanym… przez osobę trzecią. Prokuratura odmówiła jego udziału, informując, że podejrzana ma już trzech obrońców. Po tej decyzji — jak relacjonują szczecińscy adwokaci — Giertych miał ponownie dzwonić z żądaniami substytucji. „Zaczął więc nas obdzwaniać, że mamy mu dać substytucję. Bo jak nie, to on sprawi, że nie będzie nas w ogóle w tej sprawie” — opowiada mecenas Kacper Stukan. Następnie do kancelarii Stukana trafił e-mail z adresu należącego do matki Aleksandry Krchy. Zawierał skan pisma z wypowiedzeniem pełnomocnictwa i żądaniem przesłania wszystkich dokumentów do skrzynki… w domenie kancelarii Romana Giertycha. Co ciekawe, dane pliku były wyczyszczone z metadanych — pozostawiono jedynie informację o użyciu aplikacji „Notes iOS”. Kilka minut po tym e-mailu Giertych wysłał do Stukana wiadomość SMS: „Dowiedziałem się, że matka klientki wypowiedziała panu upoważnienie na podstawie ustnego pełnomocnictwa do wypowiadania upoważnień”. Mecenas Stukan natychmiast skontaktował się z matką „Grażynki”, która zapewniła, że to jej adres mailowy. Problem w tym, że — jak podkreślali obrońcy — kobieta nie korzystała z komputera, a sama Aleksandra Krcha kategorycznie zaprzeczyła, by udzielała matce takich pełnomocnictw. Na wydruku wiadomości matki napisała: „Nie potwierdzam” i złożyła podpis. W tle toczyły się także rozmowy o wynajęcie innego znanego adwokata — Jacka Dubois, który jednak ostatecznie nie przystąpił do obrony „Buddy”. „Rozmowy trwały, ale zakończyły się finalnie niepowodzeniem. W wyniku czego nie przystępuję do tej sprawy i zaznaczam, że nie jestem i nie będę reprezentantem pana Kamila L”. — mówił Dubois. Z ustaleń wynika, że znajomy „Buddy’ego”, znany z Instagrama jako „Kamil z Ameryki”, bez wiedzy influencera opłacił wynajęcie obu adwokatów — Dubois i Giertycha — przelewając łącznie ok. 300 tys. zł. Obaj prawnicy otrzymali po 150 tys. zł. Kiedy WP zapytała Dubois, czy reprezentował Labuddę, najpierw odmówił odpowiedzi, powołując się na tajemnicę adwokacką. Po kolejnych pytaniach zmienił wersję: „Byłem ustanowiony w tej sprawie i pełnomocnictwo zostało złożone w prokuraturze. Podjąłem działania obrończe. Podejrzany, wybierając inną linię obrony, nie potwierdził pełnomocnictwa”. Po opuszczeniu aresztu w grudniu 2024 r. „Budda” i „Grażynka” nie korzystali z usług żadnego z tych dwóch prawników. Tymczasem „Kamil z Ameryki” próbował odzyskać środki, ale — według informacji WP — adwokaci potrącili sobie „koszty obsługi”, co oznacza, że nie doszło do pełnego zwrotu. W marcu 2025 r. do Prokuratury Krajowej trafiło zawiadomienie o możliwości przywłaszczenia pieniędzy przez adwokatów. Sprawą zajmuje się obecnie Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Na działania Romana Giertycha adwokaci złożyli skargę do Rzecznika Dyscyplinarnego Izby Adwokackiej w Warszawie. W skardze znalazł się również fragment: „Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że to adwokat Roman Giertych postanowił zostać obrońcą podejrzanej, niezależnie od jej woli i podjął w tym celu szereg nieetycznych czynności. W sprawie o tak medialnym i budzącym społeczne zainteresowanie charakterze wprowadzanie opinii społecznej w błąd (przez profesjonalnego obrońcę) jawi się jako tym bardziej sprzeczne z obowiązującymi adwokatów zasadami”. Obecnie Rzecznik Dyscyplinarny prowadzi w tej sprawie postępowanie wyjaśniające. Jak poinformowała adw. Maria Sankowska-Borman, od początku 2025 roku wszczęto trzy postępowania dyscyplinarne wobec Romana Giertycha. Aleksandra Krcha odmówiła komentowania działań Romana Giertycha. Kamil Labudda również nie chciał zabierać głosu. Sam Giertych odpowiedział WP listem, w którym stanowczo odpiera zarzuty i atakuje redakcję: „Zawarte w Pańskich pytania sugestie jakobym działał w imieniu kogokolwiek bez stosownego upoważnienia do obrony podpisanego przez upoważnioną zgodnie z kpk osobę są fałszywe i stanowią jednocześnie kolejną próbę naruszenia dóbr osobistych” — napisał do dziennikarza WP, dodając: „Rozliczenie takie nastąpiło i osoby, które były jego stroną (a także nikt inny) nigdy nie formułowały żadnych roszczeń z tego tytułu”. W dalszej części swojej odpowiedzi Giertych zarzuca redakcji Wirtualnej Polski działanie w interesie Funduszu Sprawiedliwości i oskarża o „przestępcze wpływanie” na adwokatów. Sprawa „Buddy” i „Grażynki” wciąż się toczy, a obok zarzutów podatkowych i prania pieniędzy pojawił się wątek, który na nowo rozpala emocje w świecie prawniczym — granica między marketingiem a etyką adwokacką. Czy Giertych przekroczył tę granicę? Odpowiedź przyniesie decyzja Rzecznika Dyscyplinarnego. Obrońcy z pierwszych stron gazet
Próba wejścia do sprawy: prośby, naciski i groźby
Dokumenty bez podpisu i e-maile z kancelarii
300 tysięcy złotych za „obronę, która się nie odbyła”
Skarga do Rzecznika Dyscyplinarnego
„Uznaliśmy, że nie można tak tego zostawić. Czułem, że koleżanki są przerażone, przecież Roman Giertych wprost im groził. Mnie mówił, że będę skończony, jeśli nie odpuszczę” — mówi mecenas Kacper Stukan.Milczenie „Grażynki”, atak Giertycha
Co dalej?