„Gdybym spotkał pana Stuhra, powiedziałbym mu to, co koledze: stary, czy ciebie po***liło?!”
„Czuję się niewinny, skończyło się na kolizji. Tak naprawdę nie nie zrobiłem, więc wewnętrznie czuję się kompletnie czysty”, rzekł ten autor wielu niezapomnianych kreacji, poskarżył się tez na postawę prokuratury i samego Ziobrę, sugerując, że osobiście pilotował sprawę. Dodał jeszcze, w duchu bliskiej każdemu intelektualiście refleksji: „Bolało mnie, że byłem opluwany w gazetach, przedstawiany jako wyklęty, a przecież nikomu nic nie zrobiłem. Na szczęście przyjaciele stanęli na wysokości zadania. Spotkałem się z dużą życzliwością obcych ludzi, którzy pisali do mnie i wspierali” – tłumaczył Jerzy Stuhr.
Zastanawiam się, kim są przyjaciele znakomitego pana Jerzego, nie wątpię też, że cieszy się ich licznym towarzystwem. Sam zapewne jestem fatalnym przyjacielem, bo gdy dobry kumpel, skądinąd człowiek poczciwy jak jelonek Bambi, wsiadł za kółko napruty w dym i stracił prawko powiedziałem mu:
„Stary, czy ciebie popierdoliło? Mogłeś kogoś zabić! Dobrze, że wzięli ci to prawko. Może nabierzesz przez to rozumu”.