Ekspert rozczarowany grzybobraniem w lipcu. „Totalna anomalia”

Grzyby Źródło: Shutterstock Grzybiarz z Małopolski, uznawany za eksperta w tej dziedzinie, nie pierwszy raz w tym sezonie wybrał się do lasu. Co tam zastał? – Totalną anomalię – przekonuje. Dziennikarze z „Gazety Krakowskiej” rozmawiali z Eugeniuszem Lianą – gorlickim grzybiarzem-legendą. Starszy mężczyzna pierwszy okaz znalazł, gdy miał zaledwie pięć lat – i od tamtej pory nie rozstaje się z lasem. Przyznaje, że interesują go głównie prawdziwki (borowiki szlachetne – wśród ekspertów grzyb ten znany jest jako Boletus edulis). Liana traktuje swoją pasję bardzo poważnie – doskonale wie, kiedy udać się do lasu, by wyjść z niego z pełnym koszykiem. W tym celu m.in. obserwuje księżyc. I choć lata doświadczenia pomogły mu zrozumieć, jakie warunki muszą być spełnione, by na końcu nie doznać uczucia rozczarowania, to jednak w ostatnim czasie nie jest w stanie zapobiec pojawieniu się negatywnych emocji. Sytuacja jest bowiem nieprzewidywalna. „GK” poprosiła eksperta o podsumowanie nowego sezonu grzybobrania, który rozpoczął się kilkanaście tygodni temu. Rozmówcy dziennika dobór słów nie zajął dużo czasu. – Totalna katastrofa – stwierdził. Przypomniał, że – jak wynika też z jego doświadczenia – lipiec, to „najlepszy czas” dla tej aktywności. – Tak pomiędzy 4 a 12 lipca zbierałem najwięcej grzybów. A w tym roku to totalna anomalia, choć wszystkie warunki do zbiorów zostały spełnione: czas po pełni, deszcz i temperatura. Ale niestety, najpierw las został dosłownie zabetonowany przez suszę, ściółka była wyschnięta na wiór, potem przyszły ulewy, które z kolei doszczętnie wypłukały te resztki grzybni, które ocalały po upałach. Zgodnie z moimi zapiskami i dekadami obserwacji, grzyby powinny być trzy lub cztery dni temu – wskazał. Niestety w lasach na Małopolsce ich nie ma. Mężczyzna 11 lipca wybrał się na pogranicze Pagorzyny i Wójtowej. W jego opinii miejsce to jest „pewniakiem”. Tym razem nie znalazł tam zbyt wielu okazów. – Leśne podłoże było namoknięte jak gąbka. W kolejnych dniach sprawdzałem jeszcze lasy wokół Biecza, Puste Pole w Sękowej, a nawet Kunkową. I w zasadzie nic, bo tych trzech znalezionych prawdziwków to nawet nie traktuję jako zbiór – ocenia. Czy więc tegoroczny lipiec został przez Lianę całkowicie przekreślony? Nie. – Od jutra [mowa o 15 lipca – przyp. red.] coś powinniśmy znaleźć [w lasach]. Pod warunkiem że spadnie spokojny deszcz. Inaczej nic z grzybów nie będzie – podkreśla.Doświadczony grzybiarz mówi o „totalnej katastrofie”. „W 2025 roku to anomalia”