Konduktorzy wzywali pomoc przez megafon. W Warsie rozgrywał się dramat

PKP Intercity Źródło: Shutterstock W jadącym z Częstochowy do Wrocławia pociągu doszło do dramatycznych scen. Potrzebna była reanimacja. Dramatyczne zdarzenie w pociągu relacji Częstochowa-Wrocław opisał „Fakt”. „W pociągu od dłuższego czasu była nerwowa atmosfera. Wszystko z powodu gigantycznego opóźnienia składu” — opisuje okoliczności dziennik. Jak czytamy, opóźnienie wynosiło ponad trzy godziny. Zgodnie z relacją jednej z pasażerek pociągu, która skontaktowała się z redakcją „Faktu”, opóźnienie spowodowane było chaosem w popołudniowym rozkładzie jazdy pociągów. Sam chaos wyniknął z zatrzymania i ewakuowania innych składów, które spowodowane było doniesieniami o znalezieniu na torach niewybuchów. W pewnym momencie, kiedy skład ruszył już w drogę, pasażerowie usłyszeli niepokojący komunikat. Obsługa pociągu szukała osoby, która mogłaby udzielić pomocy medycznej potrzebnej w wagonie restauracyjnym. — Gdy jechał pociąg, konduktorzy wzywali przez megafon, by ktoś, kto jest przeszkolony z pomocy medycznej, jak najszybciej udał się do wagonu obok Warsu — opowiedziała „Faktowi” pasażerka pociągu, w którym rozegrała się dramatyczna scena. Wszystko działo się dynamicznie. — Widziałam, jak biegają tam konduktorzy z wodą. Potem słyszałam, jak wzywają pomoc przez krótkofalówki — wspomniała. Choć w momencie rozmowy kobieta nie była jeszcze pewna, jak sytuacja się dalej potoczy, spekulowała, że chory zostanie zabrany przez transport medyczny, kiedy tylko pociąg stanie. „Faktowi” udało się ustalić, że w akcji ratunkowej udział brali zarówno konduktorzy, jak i pomagający im pracownik wagonu restauracyjnego i dwaj pasażerowie. „Pasażerowie obserwowali akcję z wagonu obok” — czytamy. Na szczęście sytuacja została opanowana. Dziennik przekazał, że mężczyznę udało się szczęśliwie uratować.
Dramatyczne zdarzenie w pociągu. Pasażerka opisała przebieg
Reanimacja w wagonie restauracyjnym. Mężczyznę udało się uratować