30 September, 2025

Broniarz porównuje WDŻ z edukacją zdrowotną „Kiedyś korzystaliśmy z pralki »Frani«…”

Broniarz porównuje WDŻ z edukacją zdrowotną „Kiedyś korzystaliśmy z pralki »Frani«…”

Broniarz porównuje WDŻ z edukacją zdrowotną „Kiedyś korzystaliśmy z pralki »Frani«…”

Prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz i sala lekcyjna w szkole Źródło: Shutterstock Nieobowiązkowa, nieoceniana i przez część uczniów traktowana jako „stracona godzina”. Edukacja zdrowotna dopiero wystartowała, ale już budzi gorące emocje. – Moim zdaniem, jest wręcz nieodzowna z punktu widzenia dzieci i młodzieży – mówi w rozmowie z „Wprost” Sławomir Broniarz

Wrzesień 2025 roku zapisał się w historii polskiej edukacji jako miesiąc dużej zmiany. W planach lekcji uczniów klas IV–VIII szkół podstawowych oraz wszystkich typów szkół średnich pojawił się nowy przedmiot – edukacja zdrowotna. Zastąpił on dotychczasowe wychowanie do życia w rodzinie (WDŻ), które od dawna było krytykowane przez część rodziców, nauczycieli i ekspertów jako anachroniczne i niedostosowane do współczesnych realiów.

Podstawa programowa edukacji zdrowotnej obejmuje szerokie spektrum tematów: od zdrowia fizycznego i psychicznego, przez profilaktykę uzależnień, po kwestie bezpieczeństwa w internecie. Zajęcia mają także pomóc uczniom w kształtowaniu relacji społecznych, budowaniu odporności psychicznej i rozumieniu wyzwań, z którymi młodzież mierzy się na co dzień.

Edukacja zdrowotna. Minął termin na rezygnacje

Nowy przedmiot nie jest obowiązkowy. Rodzice, którzy nie chcieli, aby ich dzieci brały w nim udział, mogli do 25 września złożyć stosowne oświadczenie w szkole. Ministerstwo Edukacji Narodowej zapowiedziało, że dane o liczbie rezygnacji zostaną opublikowane dopiero pod koniec października. Na razie pozostaje jedynie sondażowe rozeznanie opinii publicznej.

Według badania przeprowadzonego przez SW Research dla „Wprost”, wśród rodziców, których ta sprawa dotyczyła bezpośrednio, 21,2 proc. planowało wypisać dzieci, natomiast 18,2 proc. było temu przeciwnych. Reszta ankietowanych nie miała jeszcze wyrobionej opinii.

Jednym z najbardziej medialnych głosów sprzeciwu okazała się decyzja prezydenta Karola Nawrockiego, który poinformował, że wypisał swojego syna z zajęć. – Pod niewinnie brzmiącą nazwą tego przedmiotu próbuje się przemycać do polskich szkół ideologię i politykę, a na to nie może być zgody – tłumaczył. – Szkoła to przede wszystkim miejsce nauki, ale także przestrzeń budowania szacunku do kultury, tradycji i wartości chrześcijańskich, z których wyrasta nasza cywilizacja – dodał.

Kościół i politycy kontra MEN

Jednym z najgłośniejszych przeciwników wprowadzenia edukacji zdrowotnej okazał się też Episkopat Polski. Biskupi wielokrotnie podkreślali, że nowy przedmiot to ich zdaniem „próba seksualizowania dzieci”. Z kolei niektórzy politycy opozycji twierdzili, że „nie było potrzeby zmian, skoro wychowanie do życia w rodzinie funkcjonowało dobrze”.

Takim argumentom w rozmowie z „Wprost” zdecydowanie sprzeciwia się prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego, Sławomir Broniarz. – Edukacja zdrowotna była i jest potrzebna. To nie ulega wątpliwości. Obejmuje ona szeroki zakres spraw i problemów związanych z rozwojem dzieci i młodzieży. Wbrew temu, co twierdzą przeciwnicy edukacji zdrowotnej, wątek dotyczący wychowania seksualnego zajmuje w niej miejsce marginalne, a w wielu obszarach ma charakter fakultatywny. Zabrakło jednak odpowiedniego przygotowania – zarówno nauczycieli, którzy mieliby prowadzić te zajęcia, jak i całej opinii publicznej. Należało wcześniej podjąć dyskusję i wypracować porozumienie w szerszej koalicji, także z tymi, którzy – jak się okazało – mieli zdanie negatywne. Jeśli mówimy o pewnej inercji czy zaniechaniu po stronie Ministerstwa Edukacji, to właśnie w tym obszarze. Zbyt mało o tym rozmawialiśmy – mówi szef ZNP.

„Wylano dziecko z kąpielą”

Według zwolenników nowego przedmiotu dyskusja wokół edukacji zdrowotnej – zamiast dotyczyć problemów zdrowia psychicznego, profilaktyki czy cyberbezpieczeństwa – zeszła na tory ideologiczne.

– Moim zdaniem, edukacja zdrowotna jest czymś bardzo potrzebnym, wręcz nieodzownym z punktu widzenia dzieci i młodzieży oraz ich funkcjonowania w otaczającej nas rzeczywistości. Tymczasem sprowadzono tę ważną kwestię do dyskusji przypominającej debatę o sprawach drugorzędnych. W efekcie wylano dziecko z kąpielą, tracąc z pola widzenia to, co naprawdę istotne – mówi Sławomir Broniarz.

Broniarz o statusie przedmiotu

Jednym z najczęściej podnoszonych problemów jest nieobowiązkowy charakter edukacji zdrowotnej. W opinii wielu ekspertów podważa to sens reformy.

– Nie ma wątpliwości, że jeśli dzieci widzą, iż przedmiot jest nieobowiązkowy i nieoceniany, to często nie traktują go poważnie. „Mama chce, żebym poszedł, to zostanę, ale sam z siebie nie mam ochoty, bo ten przedmiot zabiera mi tylko godzinę życia szkolnego” – tak do tego podchodzą – zauważa prezes ZNP.

Dlatego też Związek Nauczycielstwa Polskiego od początku apelował, aby edukacja zdrowotna miała charakter obowiązkowy i była oceniana. – Uważam, że ten przedmiot powinien być zarówno obowiązkowy, jak i oceniany. Aby tak się stało, należało poświęcić znacznie więcej czasu na przygotowania – i Związek Nauczycielstwa Polskiego od początku to podkreślał. Kluczowe jest dobre przygotowanie nauczycieli oraz próba przekonania sceptyków, którzy wątpili, czy edukacja zdrowotna jest łatwa do prowadzenia. Nie mam jednak wątpliwości, że nauczyciele poradziliby sobie z tym zadaniem – wyjaśnia Sławomir Broniarz.

Józefaciuk: protesty bez argumentów

Marcin Józefaciuk, poseł Koalicji Obywatelskiej, aktywnie uczestniczył w dyskusji na temat edukacji zdrowotnej. Jak mówił w rozmowie z „Wprost”, przez cały rok odwiedzał protesty i spotkania organizowane przez osoby krytyczne wobec przedmiotu.

– Proszę mi wierzyć – ani razu nie usłyszałem merytorycznego argumentu. Padały wyłącznie domysły, często dotyczące rzeczy, których w ogóle nie ma w podstawie programowej – stwierdził parlamentarzysta.

Dodał też, że spotkania informacyjne w szkołach przebiegały spokojnie, a rodzice nie zgłaszali żadnych niepokojących uwag. – Nie było sygnałów, że dzieje się coś dziwnego czy kontrowersyjnego. A mimo to protesty nie milkły, choć nadal brak im rzeczowych argumentów – mówił Józefaciuk.

Polityczna „gęba” edukacji zdrowotnej

Prezes ZNP ostro krytykuje upolitycznienie tematu. – Problem w tym, że politycy zrobili z tego wielką aferę i zaczęli dorabiać „gębę” edukacji zdrowotnej, posługując się argumentami całkowicie niemerytorycznymi. Słuchałem ostatnio jednego z posłów, który mówił: „Przecież wychowanie do życia w rodzinie było tak dobrze przygotowanym przedmiotem, to po co to było zmieniać?”. Odpowiem przewrotnie: kiedyś korzystaliśmy z pralki „Frani”, a dziś mamy automaty. Czy ktoś dzisiaj powie, że nie należało tego zmieniać? – mówi prezes ZNP.

Podobne artykuły