Sprawa Jolanty Brzeskiej umorzona. Prokuratura przywołała wstrząsające zeznania świadka Manifestacja w obronie praw lokatorów, 2011 r. Źródło: PAP / Leszek Szymański W 2011 roku, na terenie Parku Kultury Powsin w Warszawie, znaleziono zwłoki Jolanty Brzeskiej – działaczki, która stała się symbolem walki w obronie lokatorów. Prokuratura Regionalna w Gdańsku poinformowała w poniedziałek o umorzeniu śledztwa w sprawie jej nagłej śmierci. Śledztwo dotyczyło „oblania jej łatwopalną cieczą, a następnie podpalenia” – napisano w komunikacie gdańskiej PR. „Podstawą umorzenia śledztwa jest brak danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia czynu zabronionego” – czytamy.Tragiczna śmierć Brzeskiej. Została ikoną walki o prawa lokatorów Śledztwo ws. śmierci działaczki, do której doszło właściwie z dnia na dzień, wszczęto na początku marca 2011 roku przez Prokuratora Prokuratury Rejonowej Warszawa – Mokotów w Warszawie. Ponad rok później, w pierwszej połowie maja, zostało przejęte przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie. Następnie, niecały rok później – w kwietniu – umorzono je „z uwagi na niewykrycie sprawcy zabójstwa” – czytamy. We wrześniu 2016 roku, postanowieniem Prokuratora Prokuratury Okręgowej w Warszawie postępowanie kontynuowano (powierzono je Prokuraturze Regionalnej w Gdańsku). Jak przypominają śledczy, w sprawie tej brano pod uwagę trzy możliwości: samobójstwa, zabójstwa i nieszczęśliwego wypadku. „Zdaniem prokuratora, żadnej z wyżej wskazanych wersji śledczych nie można jednoznacznie, bezsprzecznie potwierdzić ani wykluczyć. Wszystkie są probabilistycznie wiarygodne, a na obecnym etapie postępowania zebrano pełny i kompletny materiał dowodowy, umożliwiający wydanie końcowej decyzji merytorycznej. Wyczerpanie inicjatywy dowodowej nakazało prokuratorowi wydanie postanowienia o umorzeniu śledztwa” – informuje prok. Mariusz Marciniak (rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej w Gdańsku).Wstrząsające zeznania świadka. „Zaczęła wykonywać gesty przypominające taniec” W sprawie tej przesłuchano niemalże 300 świadków (niektórych kilkukrotnie czy z udziałem biegłego psychologa). Zabezpieczono liczne ślady dowodowe, które były badane i analizowane, czasami nawet kilkukrotnie. „To wszystko nie pozwoliło jednak na ustalenie stanu faktycznego, bezsprzecznie przemawiającego za uznaniem jednej z wersji zdarzenia. Ponieważ postępowanie było prowadzone w kierunku podejrzenia popełnienia przestępstwa zabójstwa, Prokurator przyjął w postanowieniu o umorzeniu śledztwa, że brak jest danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie zabójstwa Jolanty Brzeskiej poprzez jej podpalenie” – czytamy. Prokuratura przywołuje też zeznania jednego (niemal) naocznych świadków, który miał w miejscu zdarzenia widzieć i fragmentarycznie słyszeć dialog kobiety i mężczyzny. W pewnej chwili jednak „rozmowa przekształciła się w sprzeczkę, po tym, gdy kobieta oczekiwała od mężczyzny spełnienia jakiejś obietnicy”. „Świadek zaobserwował, że podczas rozmowy kobieta zaczęła wykonywać gesty przypominające taniec. Po chwili mężczyzna, którego tożsamości nie ustalono, udał się w kierunku wyjścia z lasu, a kobieta została w pobliżu alei brzóz. Następnie, w okolicy miejsca gdzie wcześniej stali rozmówcy, świadek zauważył ogień. W późniejszym czasie dowiedział się, że w tym miejscu, w alei brzóz spaliła się kobieta” – czytamy. W dalszej części śledczy z Gdańska informują, że „ustalenia świadczące o aktywnej działalności pokrzywdzonej w Warszawskim Stowarzyszeniu Lokatorów, nie dają podstaw do przyjęcia, że z tego powodu Brzeska padła ofiarą zabójstwa, na przykład wskutek konfliktu z osobami zajmującymi się reprywatyzacją lokali na terenie Warszawy”. Materiał dowodowy nie jest też wystarczający, by mówić o nieszczęśliwym wypadku czy samobójstwie.Brzeska uczestniczyła w protestach, powołała stowarzyszenie. Pomagała lokatorom, dla których jej śmierć była szokiem Brzeska była symbolem walki z tak zwaną dziką reprywatyzacją w Warszawie. W 2006 roku wydano decyzję, wedle której cała kamienica (w tym mieszkanie Brzeskiej) przeszła na własność spadkobierców przedwojennych właścicieli. Pełnomocnik spadkobierców jednostronnie rozwiązał umowę najmu kwaterunkowego i drastycznie podniósł czynsz. Wszystkim osobom, które znajdowały się w nieruchomości, zaczęła grozić eksmisja. W 2007 roku działaczka uruchomiła Warszawskie Stowarzyszenie Lokatorów. Uczestniczyła w licznych protestach przeciwko realizacji wyroków eksmisyjnych, udzielała zagrożonym eksmisją porad prawnych czy uczestniczyła w obradach stołecznej Rady Miasta, gdzie domagała się ochrony praw lokatorskich. twitterCzytaj też:Komornik ogłosił licytację akcji spółki Palikota. Oto cena wywoławczaCzytaj też:Nowa usługa w PKP Intercity. „Krok w stronę nowoczesnego transportu”