Skradzione w BUW-ie książki wystawiono na aukcji w Moskwie. Cena robi wrażenie

Ogród na dachu Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego Źródło: Shutterstock / Karolina Stankiewicz W Rosji sprzedano właśnie 8 spośród 78 książek skradzionych z Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego. „Gazeta Wyborcza” opisała skandaliczne zaniedbania w ochronie cennych zbiorów stołecznej uczelni. Przez lekkomyślność dyrekcji Biblioteka Uniwersytetu Warszawskiego poniosła największe straty w swojej historii. Jak czytamy w tekście „Wyborczej”, wartość skradzionych dział z XIX wieku to 3,8 mln zł. Szokuje, że mowa o aż 78 książkach, które wyniesiono bez większego problemu. – Pierwsze wydania Puszkina, Gogola, Lermontowa czy Kryłowa to część naszego dziedzictwa, którego zazdrościli nam badacze z całego świata – podkreślał prof. Heronim Grala, badacz dziejów Rusi, którego powołano do komisji uczelni, mającej ocenić straty. Jak zauważał, wyniesione dzieła przetrwały wojny i powstania. Nie oparły się dopiero zmianom w regulaminie udostępniania książek. Mowa o rozwiązaniach, które wprowadzono w styczniu 2020 roku. Czytelnię zbiorów XIX-wiecznych przekształcono wówczas w czytelnię ogólną. Dodano wtedy więcej biurek, a niektóre umieszczono za filarami, które stanowiły osłonę dla złodziei. Zlikwidowano system dodatkowej elektronicznej rejestracji, a czytelnikom pozwolono wnosić płaszcze i plecaki. Pozwolono nawet na wychodzenie z pomieszczenia na przerwy bez konieczności zwracania książek. Czytelnię ogólną nadzorował przy tym tylko jeden pracownik, który nie był nawet przeszkolony w ochronie cennych dzieł. Prof. Grala zwrócił uwagę, że już w grudniu 2022 na półkach czytelni mogły stać atrapy. Podczas sprawdzania zbiorów pracownicy BUW-u mogli bowiem patrzeć tylko na grzbiety, nie zdejmując nawet książek z półek. „GW” podkreśla, że okradający polską uczelnię Gruzini grasowali w całej Europie. Łącznie skradli 170 książek, ale najwięcej właśnie w Polsce. – Mikheil Z. zeznał, że skradzione dzieła w paczkach przekazywał kierowcy autobusu, który przez Warszawę kursował do Mińska. Wynagrodzenie od zleceniodawcy – antykwariusza z Moskwy – otrzymywał w kryptowalucie – opowiadał prokurator Bartosz Jandy z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Jego zdaniem za zuchwałą kradzieżą musiał stać poważny zleceniodawca. Zwrócił uwagę, że złodzieje odbywali kosztowne, wielodniowe podróże i nocowali w europejskich hotelach. – Nie twierdzę, że kradzieżami sterowały rosyjskie służby, ale tak szeroko zakrojone działania przestępcze nie mogły odbywać się bez wiedzy Kremla – zastrzegł. Europejscy śledczy ustalili, że książki sprzedawane są przez Dom Aukcyjny „Litfond” z siedzibą w Moskwie i Petersburgu. W odpowiedzi na pytania z Francji, właściciel biznesu Siergiej Burmistrov mówił, że działa zgodnie z prawem, a książki były najwidoczniej słabo strzeżone. Za dotychczasowych 8 woluminów ze zbiorów BUW zapłacono w przeliczeniu milion złotych. Do tej pory w sprawie zatrzymano czwórkę Gruzinów. Jeden odsiaduje trzyletni wyrok na Litwie, drugi w Estonii. Trzeci znajduje się w więzieniu w Gruzji, a jego partnerka otrzymała wyrok w zawieszeniu, ponieważ współpracowała z policją. Całą grupę czeka jeszcze proces w Polsce, ale eksperci nie mają złudzeń – skradzionych książek już nigdy nie odzyskamy.
Warszawa. Kradzież cennych książek z BUW
Gang Gruzinów kradł książki z BUW
Polskie książki sprzedane na aukcji w Moskwie