Białystok. Młodzi protestowali przeciw kryzysowi humanitarnemu na granicy polsko-białoruskiej
– Protestuję dlatego, że rząd państwa polskiego, w którym żyję, przez tyle miesięcy nie znalazł racjonalnego rozwiązania dla tego kryzysu migracyjnego na granicy polsko-białoruskiej. To nie tylko kryzys migracyjny, ale też kryzys moralności, wartości – mówiła jedna z uczestniczek manifestacji w centrum Białegostoku. Zorganizowali ją uczniowie szkół średnich pod hasłem: “Nowy rok, stary kryzys”.
Organizatorami i organizatorkami niedzielnej (2 stycznia) manifestacji „Nowy rok, stary kryzys” w centrum Białegostoku (nieopodal ratusza) byli młodzi mieszkańcy i mieszkanki Podlaskiego skupieni w nieformalnym ruchu Młodzież bez Granic, którzy w październiku skrzyknęli się po raz pierwszy, aby wspólnie sprzeciwić się sytuacji na polsko-białoruskiej granicy i wyrazić solidarność z osobami migrującymi poprzez tę granicę.
To kryzys moralności, wartości
Około 60 młodych, a także starszych wiekiem manifestantów i manifestantek, którzy odpowiedzieli na ich apel o udział w tym proteście, podnosili, że „mają dość torturowania ludzi na granicy, wielokrotnych i nielegalnych push-backów i tego, że większości ludziom migrujących z obszarów objętych wojną odbiera się prawo do jakiejkolwiek przyszłości, w Polsce – w środku cywilizowanej Europy”.
Niektórzy manifestowali okryci foliami termicznymi – takimi, jakie wolontariusze i wolontariuszki organizacji pomocowych dostarczają migrantom koczującym nieraz wiele dni w przygranicznych podlaskich lasach. Widniały tabliczki z wypisanymi na nich: „To jest kryzys moralności” czy „Solidarni z uchodźcami” oraz banery: „Granice człowieczeństwa” i „Żaden człowiek nie jest nielegalny”.
Dorośli (wśród nich byli m.in. działacze KOD) wznosili ku górze: „Moje państwo skazało na śmierć ludzi w lesie”, a jedna z dwudziestoparolatek – wpisane na tabliczce słowa wiersza Josifa Brodskiego w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka: „W chwili kiedy mecz oglądasz, czytasz co wykazał sondaż, bawisz dziecko śmieszną miną – ludzie giną!”.
Młodzi (uczniowie białostockich szkół średnich) byli zgodni:
– Sytuacja na granicy ciągnie się kolejny kwartał, a rządzący nie są w stanie poradzić sobie z tym kryzysem migracyjnym. Działania, które podejmują, są okrutne, przyjmują formę czysto politycznych zagrywek, których ofiarami są zwykli, potrzebujący pomocy ludzie.
Jedna z protestujących tłumaczyła:
– Protestuję dlatego, że rząd państwa polskiego, w którym żyję, przez tyle miesięcy nie znalazł racjonalnego rozwiązania dla tego kryzysu migracyjnego. To nie tylko kryzys migracyjny, ale też moralności, wartości.
Emilia Sienkiewicz, aktywistka Młodzieży bez Granic zaznaczała:
– Nie chcemy biernie patrzeć na ogromną krzywdę innych ludzi, nie potrafimy normalnie, ze spokojem funkcjonować, kiedy wiemy, że tak blisko nas ktoś marznie i głoduje w lesie. Jesteśmy młodzi, potrzebujemy żyć w państwie, o którym wiemy, że przestrzega podstawowych praw człowieka, które nie traktuje ludzkiego życia jak przedmiotu.
Bo nie chcą biernie patrzeć
Uczestnicy i uczestniczki protestu zwracali uwagę:
– Problem migracji nie rozwiąże się poprzez zaostrzanie kontroli granic. Rządzący muszą myśleć o ludziach! O ludziach i ludzkich problemach. Co, jeżeli skala będzie narastać? Politycy zaproponują budowanie coraz to wyższych i wyższych murów? Nie chcemy patrzeć dłużej na to, jak politycy ukazują publicznie potrzebujących ludzi za gorszych, łamią ich podstawowe prawa oraz uznają każdego za zagrożenie. Codziennie jesteśmy przyzwyczajani do patrzenia na przekraczanie wszelkich granic człowieczeństwa. Nikt nie może zażądać od nas akceptacji takich czynów.
Jedna z aktywistek Młodzieży bez Granic, tegoroczna maturzystka z I LO w Białymstoku – Ewelina Żukowska, jeszcze przed protestem tłumaczyła swoją potrzebę udziału w nim i opisywała emocje, jakie jej towarzyszą, kiedy obserwuje sytuację na polsko-białoruskiej granicy:
– To mieszanka gniewu, bezsilności i poczucia braku sprawiedliwości, przytłoczenia, olbrzymiego rozczarowania i zagubienia w całej tej sytuacji. Ale też pewnego przypływu nadziei wynikającego ze świadomości, że dookoła mnie istnieją ludzie, którzy walczą o drugiego człowieka. O życie, zdrowie, marzenia i przyszłość osób, od których reszta świata się odwróciła. W niedzielę w Białymstoku będzie strajk, nie pierwszy i zapewne nie ostatni. Idę, ponieważ nie chcę odpuszczać. Wiem, że moje odpuszczenie, popłynięcie z prądem oznacza przyzwolenie na śmierć ludzi.
Tłumaczyła obecność na proteście:
– Protestuję teraz, żebym za parę lat, kiedy, mam nadzieję, moim zmartwieniem nie będą marznący, głodujący w środku lasu, a wesołe spędzenie świąt z rodziną, będę mogła spojrzeć w lustro ze świadomością, że nie odrzuciłam człowieczeństwa i nie byłam bierna.
Ta sytuacja ich kształtuje
Na manifestacji pojawiła się m.in. grupa młodych ludzi z Hajnówki, położonej nieopodal polsko-białoruskiej granicy (poza strefą zamkniętą). Wśród nich Alex Zyskowski, uczeń tutejszego liceum z białoruskim językiem nauczania.
Nie krył: – Nie umiem się pogodzić z tym, że niedaleko miejsca gdzie mieszkam, umierają ludzie, tak jak to się dzieje od wielu tygodni i teraz kiedy temperatura spada nawet poniżej dziesięciu stopni, tylko dlatego, że nie mogli żyć w swoim kraju.
Alex przy okazji wspomniał o tym, że uczniowie i uczennice jego szkoły zorganizowali niedawno zbiórkę ubrań i żywności dla migrantów przedostających się z Białorusi do Polski. To, co zebrali, zamierzali przekazać Grupie Granica (inicjatywie łączącej 14 organizacji pozarządowych, działających na rzecz wsparcia uchodźców i migrantów na polsko-białoruskiej granicy). Dyrekcja tej szkoły jednak zdecydowała, że rzeczy ze zbiórki trafią do Straży Granicznej, która miała je rozdysponować.
Wśród manifestujących byli inni przedstawiciele Grupy Granica. Wśród nic m.in. socjolożka z Uniwersytetu w Białymstoku, koordynatorka Grupy Granica Białystok Katarzyna Sztop-Rutkowska. W rozmowie z nami mówiła:
– Obecna sytuacja na granicy polsko-białoruskiej to największy kryzys humanitarny w tej części Europy od czasów II wojny światowej. Bardzo ważne jest, że ci manifestujący młodzi ludzie to zauważają i rozumieją, także ze względu na ich przyszłe postawy, które ta sytuacja właśnie teraz kształtuje.
Źródło: Bialystok.wyborcza.pl