Biały dym nad Watykanem. Wybrano papieża

Biały dym z komina Kaplicy Sykstyńskiej Źródło: PAP/EPA / Ettore Ferrari Z komina Kaplicy Sykstyńskiej wydobył się biały dym. Oznacza to, że wybrano nowego, 267. papieża. Konklawe zaczęło się w środę 7 maja. Tego dnia przeprowadzono jedno głosowanie. W godzinach wieczornych nad Kaplicą Sykstyńską pojawił się czarny dym, co oznaczało, że nie udało się wyłonić następcy papieża Franciszka, a co za tym idzie, żadna z kandydatur nie uzyskała dwóch trzecich głosów. Jak się okazuje, czwartek był drugim i ostatnim dniem konklawe. Ciężar wyboru następcy św. Piotra ten spoczywał na kardynałach, którzy przed śmiercią Ojca Świętego lub dniem powstania wakatu w Stolicy Apostolskiej, na skutek jego rezygnacji, ukończyli 80. rok życia. Aktualnie wymóg ten spełniło 135 hierarchów, ale dwóch kardynałów nie brało udziału w konklawe z powodu problemów zdrowotnych. Uczestniczyło w nim 133 kardynałów z całego świata, wśród nich czterech Polaków: kardynałowie Stanisław Ryłko, Kazimierz Nycz, Konrad Krajewski i Grzegorz Ryś. Pracom przewodniczył kardynał Pietro Parolin – dotychczasowy sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej. To najstarszy pod względem nominacji kardynał-biskup uprawniony do udziału w wyborze papieża. Do wyboru potrzebna była większość dwóch trzecich głosów – 89. W czwartek wczesnym wieczorem z komina Kaplicy Sykstyńskiej wydobył się biały dym. Nazwisko nowej głowy Kościoła katolickiego poznaliśmy po godzinie 19:00. To Robert Prevost z USA. Przybrał on imię Leon XIV. Konklawe kończy się w momencie, gdy następca św. Piotra wyrazi na to zgodę. Następnie nowy papież udaje się do „pokoju łez”, czyli zakrystii Kaplicy Sykstyńskiej, aby założyć którąś z przygotowanych w trzech rozmiarach szat papieskich. Potem każdy z kardynałów oddaje cześć i posłuszeństwo nowemu papieżowi, a kardynał protodiakon ogłasza wszystkim: „Habemus Papam”. Wówczas głowa Kościoła katolickiego udziela błogosławieństwa „miastu i światu”.Nowy papież wybrany. Biały dym z komina Kaplicy Sykstyńskiej
„Habemus Papam”. Co się musi stać, abyśmy usłyszeli słynne słowa?