Bąkiewicz pod lupą prokuratury. Grozi mu surowa kara

Robert Bąkiewicz Źródło: Newspix.pl / ZUMA Śledczy wszczęli dochodzenie w sprawie zajścia z udziałem Roberta Bąkiewicza. Pod koniec marca były prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości przerwał obrady rady miejskiej w Radomiu, na których dyskutowano o planach utworzenia centrum integracji cudzoziemców. Nieproszony gość, nieposiadający formalnego prawa do zabierania głosu, ruszył w kierunku stołu prezydialnego i zajął miejsce przy mównicy, gdzie rozpoczął wygłaszanie nieplanowanego przemówienia. Bąkiewicz nie reagował na wezwania do opuszczenia miejsca. Próba interwencji straży miejskiej zakończyła się szarpaniną. Ostatecznie wezwano na miejsce policję, a przewodniczący Mateusz Tyczyński przerwał sesję rady. Jak poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Radomiu Aneta Góźdź, 12 maja Prokuratura Rejonowa Radom-Wschód rozpoczęła formalne dochodzenie w sprawie zajścia. Przedmiotem postępowania jest „wywieranie wpływu przemocą lub groźbą bezprawną na czynności urzędowe Rady Miejskiej w Radomiu poprzez bezprawne zajęcie mównicy i odmowę dobrowolnego jej opuszczenia, a następnie stosowanie oporu wobec interweniujących funkcjonariuszy Straży Miejskiej w Radomiu, co skutkowało koniecznością przerwania obrad”. Za tego typu przestępstwo grozi kara do 3 lat pozbawienia wolności. Prokuratorzy mają także ustalić, czy Bąkiewicz nie dopuścił się przestępstwa wywierania przemocą wpływu na czynności służbowe policjantów. Przewodniczący rady miejskiej Mateusz Tyczyński w rozmowie z dziennikarzami nie krył oburzenia. Jego zdaniem to, co wydarzyło się w marcu, było wydarzeniem bez precedensu w historii radomskiego samorządu. Tyczyński zdecydował się na złożenie zawiadomienia do prokuratury po konsultacjach z prawnikami. W ostrych słowach odniósł się do postaci Bąkiewicza, określając go jako „zadymiarza do wynajęcia dla rządu PiS”. W jego opinii tego typu działania są „destrukcyjne dla polskiego państwa”, a finał sprawy powinien zakończyć się zdecydowaną reakcją wymiaru sprawiedliwości. „Mam nadzieję, że ta jego destrukcyjna dla polskiego państwa działalność skończy się przez to, co wydarzyło się tu w tej sali, że wreszcie dostanie taki wyrok, który wyeliminuje go z życia publicznego” – powiedział. Robert Bąkiewicz, były lider Marszu Niepodległości, to postać doskonale znana w środowiskach narodowych. W ostatnich latach wielokrotnie pojawiał się w kontekście kontrowersyjnych wydarzeń politycznych i publicznych. Jego związki z obozem Prawa i Sprawiedliwości były przedmiotem krytyki opozycji, zwłaszcza po tym, jak organizacje przez niego kierowane otrzymały milionowe dotacje z Funduszu Patriotycznego podlegającego resortowi kultury. Jak przypomina „Gazeta Wyborcza”, Stowarzyszenie Marsz Niepodległości i Straż Narodowa, które tworzył Bąkiewicz, były beneficjentami państwowych pieniędzy. W 2021 roku środowisko to otrzymało 1,7 mln zł. Sam Bąkiewicz w rozmowach z mediami podkreślał, że jego celem jest „obrona polskich wartości” oraz „sprzeciw wobec islamizacji Europy”. Jednocześnie jego wystąpienia i aktywność społeczna coraz częściej przybierają charakter agresywny i prowokacyjny. W 2022 roku został ukarany przez sąd za zakłócanie legalnych demonstracji, m.in. w czasie protestów kobiet. W 2023 roku startował do Sejmu z listy PiS, jednak nie uzyskał mandatu. Radni miejscy spotkali się 27 marca na nadzwyczajnej sesji, by podjąć stanowisko w sprawie utworzenia centrum integracji cudzoziemców w Radomiu. W trakcie procedowania obrad do sali wkroczył Robert Bąkiewicz w asyście kilkunastu osób.
Bąkiewcz zakłócił obrady w Radomiu. Prokuratura bada zajście
Dochodzenie i możliwe zarzuty
„Zadymiarz do wynajęcia”
Bąkiewicz i jego polityczne ambicje