06 November, 2025

„Nie tędy droga”. Myśliwy ocenia obowiązkowe badania. Mówi, co w zamian

„Nie tędy droga”. Myśliwy ocenia obowiązkowe badania. Mówi, co w zamian

„Nie tędy droga”. Myśliwy ocenia obowiązkowe badania. Mówi, co w zamian

Myśliwy, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Fotolia / paweldabry – Jeśli mówimy o bezpieczeństwie, to nie tędy droga. Takie badania nic nie zmienią – zaznacza w rozmowie z „Wprost” Adam Madejczyk, myśliwy z dwudziestoletnim stażem. W Polsce pozwolenie na broń ma ponad 367 tysięcy osób. Mimo obowiązkowych badań wstępnych coraz częściej pojawiają się głosy, by wprowadzić kontrole okresowe. – Jak sprawdzać, to wszystkich, a nie wybiórczo – inaczej będzie to decyzja polityczna, a nie merytoryczna – dodaje Wojciech, strzelec sportowy.

Liczba wydanych pozwoleń na broń na dzień 31 grudnia 2024 roku w Polsce wyniosła 367 411. Najpopularniejsze jest wydanie jej w celu łowieckim – 140 113, kolekcjonerskim – 93 708 oraz sportowym – 84 638.

Posiadanie broni przez Polaków to temat dzielący opinię publiczną. Podobnie jak kwestia, kogo powinny dotyczyć badania kontrolne.

Raport o dostępie do broni. Co sądzą Polacy?

W ubiegłym tygodniu firma IBRiS i PAP opublikowały raport dotyczący przepisów o dostępie do broni.

Według badania niemal połowa – 47,6 proc. – pytanych nie widzi obecnie potrzeby ich liberalizacji.

Skąd taka polaryzacja?

– To temat z natury kontrowersyjny. Problem nie polega jednak na samym podziale opinii, lecz na tym, że większość społeczeństwa, która nie ma styczności ze strzelectwem, ocenia tę pasję przez pryzmat emocji i stereotypów. Strzelectwem sportowym zajmuje się niewielka grupa ludzi i trudno uznać, że stanowią jakiekolwiek zagrożenie. Niestety, często o tej dziedzinie najgłośniej wypowiadają się ci, którzy nie mają o niej pojęcia – mówi „Wprost” Wojciech, strzelec sportowy i instruktor.

Jak ocenia on obecne procedury wydawania pozwoleń w Polsce?

– Są dobrze wyważone – ani zbyt trudne, ani zbyt łatwe. Żeby dostać pozwolenie, trzeba mieć konkretny powód, np. cele sportowe. To nie jest jak w USA, gdzie broń można kupić – co prawda z pozwoleniem – ale razem z „bułką i jogurtem”. W naszym kraju konieczne są przesłanki, badania, szkolenia i zdany egzamin.

W przypadku strzelectwa sportowego liczy się też aktywność – trzeba brać udział w zawodach, by utrzymać licencję PZSS uprawniającą do posiadania broni sportowej.

– Pozwolenie i czynne uprawianie sportu to więc dwie strony tego samego medalu. Cały proces trwa kilka miesięcy i uważam, że obecne przepisy są wystarczające i rozsądne.

Adam Madejczyk, myśliwy od 2005 roku i strzelec sportowy od dekady, od lat obserwuje, jak zmienia się prawo dotyczące dostępu do broni. Dziś uzyskanie pozwolenia jest znacznie prostsze niż kiedy zaczynał swoją przygodę z łowiectwem.

– Kiedyś pozwolenie sportowe było praktycznie nie do zdobycia dla zwykłego człowieka. Trzeba było mieć wysokie wyniki, być aktywnym sportowcem. Dziś to dużo prostsze. Wystarczy trochę czasu i chęci.

Według niego zmiany, które zaszły po 2014 roku, otworzyły drogę do legalnego posiadania broni wielu osobom. – Zrobienie pozwolenia na broń jest teraz tańsze i prostsze niż prawo jazdy. Naprawdę. W tej chwili to kosztuje mniej niż dwa tysiące złotych – mówi, podkreślając, że obecne przepisy są wystarczające i nie ma potrzeby dalszej liberalizacji.

Łatwiejszy dostęp do broni obniży poczucie bezpieczeństwa?

Dalej w raporcie czytamy, że 39,9 proc. Polaków obawia się, że ewentualny powszechniejszy dostęp do broni obniżyłby poczucie bezpieczeństwa. Jednocześnie co piąty badany uznaje, że nie miałoby to większego znaczenia, a co trzeci uważa, że szerszy dostęp do broni zwiększyłby bezpieczeństwo obywateli.

– To niesłuszne obawy. Broń wykorzystywana do przestępstw właściwie zawsze jest pozyskiwana nielegalnie. Osoby posiadające broń palną – czy to do celów sportowych, kolekcjonerskich, czy myśliwskich – to ludzie wyjątkowo praworządni i ostrożni. Doskonale wiedzą, że nawet najmniejsze przewinienie, celowe czy przypadkowe, może oznaczać utratę pozwolenia i konfiskatę broni, co w praktyce kończy ich pasję. Dlatego pilnują się na każdym kroku. Twierdzenie, że legalni posiadacze broni stanowią zagrożenie, jest po prostu absurdem – podkreśla Wojciech.

Obowiązkowe badania dla posiadaczy broni. Większość jest za

W debacie o prawie do posiadania broni jednym z najbardziej emocjonujących tematów pozostaje kwestia obowiązkowych badań okresowych. Z raportu wynika, że 71,1 proc. ankietowanych zdecydowanie popiera wprowadzenie cyklicznych – np. co pięć lat – badań psychologicznych dla wszystkich posiadaczy broni. Kolejne 21,6 proc. jest temu raczej przychylne, natomiast łącznie 6 proc. respondentów sprzeciwia się takiemu rozwiązaniu. 1,2 proc. badanych nie ma w tej sprawie zdania.

Podobne opinie dotyczą środowiska myśliwych – aż 76,3 proc. Polaków uważa, że również oni powinni być objęci obowiązkiem regularnych badań psychologicznych.

We wrześniu posłowie Polski 2050 złożyli do Sejmu drugi projekt nowelizacji ustawy o broni i amunicji (pierwszy został odrzucony przez Sejm w styczniu) zobowiązujący do okresowych badań także wspomnianych myśliwych oraz posiadaczy broni sportowej i szkoleniowej.

Choć Madejczyk dostęp do broni uważa za wystarczająco łatwy, sceptycznie patrzy na pomysł wprowadzenia obowiązkowych badań okresowych dla myśliwych i strzelców. – Jeśli mówimy o bezpieczeństwie, to nie tędy droga. Takie badania nic nie zmienią.

Jak dodaje, statystyki pokazują, że przyczyną wypadków na polowaniach nie jest stan zdrowia myśliwych. – W ostatnich dziesięciu latach mieliśmy 28 wypadków śmiertelnych. W żadnym z nich nie chodziło o zdrowie. Powodem zawsze było nieprzestrzeganie zasad: oddanie strzału do nierozpoznanego celu.

Jego zdaniem większy sens miałoby regularne szkolenie i egzaminy strzeleckie. – U nas w kole organizujemy przystrzelanie broni i treningi na koszt koła. To ma sens. To podnosi umiejętności, a nie badania za 800 zł, które nic nie wnoszą.

Madejczyk nie kryje frustracji wobec rosnących kosztów, jakie mogą spaść na środowisko myśliwych. – Te badania są drogie, a wielu z nas to zwykli ludzie, studenci, emeryci, pracujący za najniższą krajową. To dla nich duże obciążenie. Jeśli już miałyby być obowiązkowe, to niech kosztują 200-300 zł, a nie prawie tysiąc.

Zwraca też uwagę na skalę problemu. – Mamy około 250 tysięcy myśliwych i sportowców. Przebadanie takiej liczby ludzi w krótkim czasie jest po prostu nierealne.

Na koniec dodaje, że zamiast mnożyć formalności, warto skupić się na odpowiedzialności i samodyscyplinie. – Wszystko sprowadza się do człowieka, który trzyma broń. Jeśli nie przestrzega zasad, to żadne badanie tego nie zmieni.

„Mieszane uczucia”

W podobnym tonie wypowiada się Wojciech. – Mam co do tego mieszane uczucia. Z jednej strony obecne procedury uzyskania pozwolenia na broń są bardzo szczegółowe — obejmują badania psychologiczne, psychiatryczne, lekarskie, testy praktyczne z bezpiecznego posługiwania się bronią. Każdy, kto stara się o pozwolenie, jest gruntownie sprawdzany pod kątem zdrowia psychicznego i fizycznego. Z drugiej strony faktycznie stan zdrowia może się pogorszyć już po uzyskaniu pozwolenia, więc idea badań okresowych nie jest całkiem bezzasadna.

Jak jednak zaznacza, „problem w tym, że takie przepisy miałyby dotyczyć wyłącznie strzelców, myśliwych czy szkoleniowców, a pomijają inne grupy zawodowe, które również odpowiadają za życie i bezpieczeństwo innych – kierowców czy lekarzy”.

– Jeśli już wprowadzać badania okresowe, to konsekwentnie dla wszystkich, a nie wybiórczo. Inaczej będzie to wyglądało jak działanie polityczne, nie merytoryczne. Rządzący często chcą „uszczęśliwiać” ludzi na siłę, nie znając realiów środowisk, o których decydują. A prawo dotyczące broni powinno być tworzone przez tych, którzy naprawdę rozumieją temat, a nie przez tych reagujących tylko na społeczne emocje.

Podobne artykuły