Śledztwo ws. ataku na ukraińskiego dziennikarza. Zarzuty dla dwóch mężczyzn
Sala rozpraw, zdjęcie ilustracyjne Źródło:Shutterstock / Salivanchuk Semen W badanej od pół roku sprawie napaści na ukraińskiego dziennikarza udało się postawić zarzuty dwóm mężczyznom. Pracownik „Ukraińskiej Pravdy” został zaatakowany w trakcie wykonywania swojego zawodu.
Do ataku na Mychajło Tkacza doszło 17 listopada 2023 roku w miejscowości Kozyn w obwodzie kijowskim. Na wykonującego swoje obowiązki dziennikarza „Ukraińskiej Pravdy” napadło m.in. dwóch mężczyzn, zidentyfikowanych jako O. i H. Obaj za swoje czyny odpowiedzą teraz przed sądem. Czynności trwają jeszcze w związku z trzecią osobą, która również może odpowiadać przed sądem w tej sprawie.
Informacje na temat zarzutów podało Biuro Prokuratora Generalnego. „W oparciu o wyniki postępowania przygotowawczego, akt oskarżenia został wysłany 4 stycznia 2024 roku do rejonu obuchowskiego w obwodzie kijowskim.
Zarzuty przedstawiono dwóm obywatelom Ukrainy, O. i H. Obaj zostali oskarżeni o przestępstwo z artykułów 28.1 oraz 171.2 Kodeksu karnego Ukrainy (przeszkadzanie w czynnościach zawodowego dziennikarza). Czynności procesowe przed sądem trwają” – przekazano w komunikacie.
Jak przypomnieli dziennikarze „Ukraińskiej Pravdy”, Mychajło Tkacz został zaatakowany przed restauracją Tandyr, kiedy nagrywał materiał do pracy.
Interwencja polskiej policji z udziałem ukraińskiego dziennikarza
O Tkaczu głośno było także w naszym kraju. Mychajło Tkacz wspólnie z operatorem kamery zostali wylegitymowani przy granicy polsko-białoruskiej. Doniesienie na ten temat pojawiło się 27 lutego po południu. Jak przekazano, mężczyźni opracowywali materiał odnośnie tranzytu produktów między Polską, a Rosją i Białorusią. Wykonane przez nich nagrania miały zostać częściowo usunięte.
„Policjanci z garnizonu lubelskiego (KPP Łuków) podejmowali czynności w związku z koniecznością ustalenia tożsamości osób, których przebywanie w rejonie przygranicznym zaniepokoiło mieszkańców. Po zweryfikowaniu tożsamości osoby opuściły teren jednostki policji” – potwierdziła lubelska policja.
– W pobliżu granicy polsko-białoruskiej podeszli do nas polscy policjanci i pokazali odznakę. Pokazaliśmy nasze dokumenty i legitymacje prasowe. Złapali nasze aparaty, zaczęli przeszukiwać – relacjonował jeden z zatrzymanych dziennikarzy.
Przeszukaniu poddano także samochód kontrolowanych osób. Zabrano karty pamięci z aparatów, telefonu oraz dokumenty dziennikarzy.
Wszystkie czynności zajęły łącznie cztery godziny. Podlaska policja na Facebooku informował, że do żadnego zatrzymania jednak nie doszło. „Uwaga! Fake newsy! Podlaska policja nie zatrzymała dziennikarza z Ukrainy” – czytaliśmy.