Brutalne zdarzenie na Ochocie. Wykładowca zaatakowany na uczelni

Policja Źródło: Pixabay W poniedziałkowe przedpołudnie na jednej z prywatnych uczelni na Ochocie doszło do ataku na wykładowcę w trakcie prowadzenia zajęć. Napastnik wtargnął do sali i uderzył mężczyznę tępym narzędziem w tył głowy, po czym zbiegł. Poszkodowany, mimo początkowej odmowy hospitalizacji, ostatecznie trafił do szpitala. Policja prowadzi czynności wyjaśniające. Motyw ataku i tożsamość sprawcy pozostają nieznane. Informację o zdarzeniu jako pierwszy podał student, który skontaktował się z redakcją TVN za pośrednictwem platformy Kontakt24. Według jego relacji do jednej z sal wykładowych na warszawskiej uczelni wszedł młody mężczyzna, który bez słowa zaatakował wykładowcę, uderzając go w potylicę tępym narzędziem. Chwilę później zbiegł z miejsca zdarzenia, nie próbując nawet ukryć swojego działania. Atak miał miejsce we wtorek około godziny 11:00. Jak poinformowała Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego „Meditrans” w Warszawie, ratownicy zostali wezwani na teren uczelni z powodu obrażeń głowy u mężczyzny. „Po 11.00 na jednej z uczelni (…) mężczyzna został zaatakowany w potylicę tępym narzędziem. Pacjent odmówił hospitalizacji” – przekazano w oficjalnym komunikacie na platformie X. Choć początkowo ofiara ataku nie zdecydowała się na przewiezienie do szpitala, już po 10 minutach ponownie wezwano karetkę pod ten sam adres. Mężczyzna zaczął uskarżać się na zawroty głowy, co wzbudziło uzasadnione obawy o jego stan zdrowia. „Pacjent z zawrotami głowy pojechał do szpitala. Policja wyjaśnia przyczyny” – poinformowało pogotowie. Z nieoficjalnych informacji wynika, że poszkodowany to pracownik dydaktyczny uczelni. Jego stan nie był na tyle ciężki, by zagrażać życiu, jednak ze względu na uraz głowy konieczna była dalsza obserwacja w placówce medycznej. Incydent z Ochoty nie jest pierwszym tego typu zdarzeniem w ostatnich dniach. Zaledwie tydzień wcześniej, 7 maja, głośnym echem odbił się inny atak, do którego doszło na Uniwersytecie Warszawskim. Wówczas młody mężczyzna zaatakował nożem 23-letniego studenta podczas zajęć w budynku Wydziału Neofilologii przy ul. Dobrej. Ofiara została ugodzona w szyję i w ciężkim stanie trafiła do szpitala. Napastnik zbiegł, ale dzięki intensywnym działaniom policji został ujęty w ciągu kilkudziesięciu minut. Dwa poważne incydenty w przeciągu tygodnia na warszawskich uczelniach rodzą uzasadnione pytania o stan bezpieczeństwa w instytucjach naukowych. Choć uczelnie zazwyczaj dysponują własnymi służbami ochrony, w praktyce dostęp do większości budynków jest otwarty i nieskrępowany. Ataki pokazują, jak łatwo można zagrozić życiu lub zdrowiu pracowników i studentów. Eksperci od bezpieczeństwa wskazują, że konieczna może być zmiana procedur i zaostrzenie kontroli dostępu do uczelnianych gmachów. Wykładowcy apelują o szybkie i zdecydowane działania władz uczelni oraz rządu. W ich ocenie obecna sytuacja wymaga nie tylko poprawy zabezpieczeń, ale też szerokiej dyskusji na temat przemocy w przestrzeni publicznej.Atak na uczelni w Warszawie. Wykładowca uderzony podczas zajęć
Uraz głowy i pogarszający się stan zdrowia
Sprawą zajmuje się obecnie Komenda Stołeczna Policji. Funkcjonariusze potwierdzili, że interweniowali na terenie uczelni, ale jak dotąd nikt nie złożył oficjalnego zawiadomienia o przestępstwie. Komisarz Rafał Rutkowski poinformował, że policja prowadzi w tej sprawie czynności wyjaśniające, jednak nie doszło jeszcze do zatrzymania sprawcy. Okoliczności i motyw napaści są nadal nieznane.
Kolejny przypadek przemocy na uczelni
Pytania o bezpieczeństwo na uczelniach