26 October, 2024

Anna Lewandowska: Jestem trochę zmęczona udowadnianiem, że jesteśmy dobrzy

Anna Lewandowska: Jestem trochę zmęczona udowadnianiem, że jesteśmy dobrzy

Anna Lewandowska: Jestem trochę zmęczona udowadnianiem, że jesteśmy dobrzy

Anna Lewandowska Źródło: Archiwum prywatne / Anna Lewandowska Nie wstydzę się mówić o pieniądzach. Oczywiście w tej kwestii zawsze powraca temat Roberta, ale mój mąż nie dołożył mi do żadnej z firm w momencie ich otwierania. Teraz realizuję dużą inwestycję w Barcelonie i ona również w całości jest opłacona z zarobionych przeze mnie pieniędzy – mówi Anna Lewandowska, która po raz kolejny znalazła się na Liście 50 najbogatszych Polek „Wprost”. I dodaje: Nie wstydzę się statusu. Nie będę ukrywała, że jesteśmy majętnymi ludźmi, ludzie to wiedzą, ale myślę też, że nie jestem osobą, która się chwali, nie wywyższam się. Na co dzień obcuję z ludźmi o różnym statusie i wszystkich traktuję tak samo. Nie wstydzę się, że zarabiam, ale nie żyję luksusowo, choć bym mogła. Najnowsza edycja Listy 50 najbogatszych Polek zostanie opublikowana w poniedziałek, 28 października, na stronie Wprost.pl. A 31 października, czyli w najbliższy czwartek, ukaże się również w wydaniu papierowym do kupienia w salonach prasowych.

Katarzyna Burzyńska-Sychowicz: Co myślisz albo co czujesz, kiedy słyszysz o sobie: jedna z najbogatszych Polek?

Anna Lewandowska: Nie skupiam się na tym. Raczej koncentruję się na pracy i projektach, które realizuję. Zdecydowanie wolałabym mówić o swoich wartościach, o tym, do czego zachęcam, czyli: zmiana nawyków na zdrowsze, regularne badania… Nikt nie może mi zarzucić braku ambicji czy pracowitości. Od 17 lat buduję swoją markę w obrębie holistycznego podejścia do życia i zdrowia, skupiając się na tematach związanych ze sportem i aktywnością fizyczną.

Zdecydowanie wolałabym więc ranking pracowitości. Tym bardziej, że od dawna łączę pracę między krajami. Mieszkam poza Polską, a swoje marki buduję głównie będąc w Barcelonie, co jest pewnym utrudnieniem.

Wywodzę się ze sportu, to on mnie ukształtował, wyniosłam z niego m.in. systematyczność i konsekwencję, i to wnoszę do swoich biznesów. Takie rankingi są oczywiście miłe, ale z definicji służą porównywaniu, kto ile ma, a to budzi mieszane uczucia.

Najbardziej istotne jest, jakimi jesteśmy ludźmi, jak wykorzystujemy swoją popularność i sukcesy biznesowe. Ja wykorzystuję je do dobrych celów, mocno angażując się społecznie, będąc zawsze chętną do pomocy. To jest spójne i zgodne ze mną.

Pomagacie razem z Robertem, często po cichu, ale zdarza się, że informacje o waszej anonimowej pomocy wypływają do mediów. Tak było z zamknięciem, rzekomo przez was, zbiórki dla piłkarskiego klubu GKS Głuchołazy, który ucierpiał wskutek powodzi.

Nie chwalimy się, komu i jak często pomagamy. Nie mamy potrzeby, żeby to nagłaśniać. Z jednej strony fajnie jest pomagać i mówić o tym – kiedyś tak robiłam – ale teraz jestem już trochę zmęczona udowadnianiem ludziom, że jesteśmy dobrzy. Robimy to z serca i po cichu. Najważniejsza jest dla nas zawsze skuteczna pomoc.

Czy potrzeba rozliczania ludzi z pomocy rośnie?

Żyjemy w czasach różnych kataklizmów, problemów ekonomicznych, atmosferycznych, wojny. W czasie napięć i ciągłych obaw potrzebne jest nam zrozumienie, odnalezienie się w nowych okolicznościach, a nie wieczne komentowanie zachowań innych ludzi. Duża presja, wymuszanie na znanych osobach jakichś konkretnych zachowań, wmawianie, że coś powinniśmy, a czegoś nie – to bardzo niepokojące zjawisko.

Polacy mają w sobie wyjątkową i piękną cechę: zawsze w obliczu kryzysu potrafimy się zjednoczyć, ale niestety po pewnym czasie dochodzi do niepotrzebnego rozłamu i rozliczania innych. W czasie pandemii wszyscy pomagaliśmy i wszystkim biło się brawo, następnie wspieraliśmy Ukraińców, ale to też w pewnym momencie stało się tematem polaryzującym, teraz przy powodzi jest jeszcze trudniej…

Uważam, że trzeba dać ludziom pomagać na tyle, na ile chcą i mogą, nie przymuszać do niczego i nie wygłaszać kategorycznych, krzywdzących opinii na ich temat. Presja może wywołać efekt zupełnie odwrotny od zamierzonego.

Awans w rankingu „Wprost” traktujesz jako rodzaj nagrody za ciężką pracę?

Takie wyróżnienia pokazują, że jestem w świecie biznesu, ale – ze względu na moją rozpoznawalność i pozycję Roberta – wiążą się też z odpowiedzialnością, która na nas spoczywa. To nie jest łatwe prowadzić firmy jako właścicielka i ambasadorka. Pozycja w rankingu zawsze może się zmienić a wartości, w które wierzę i wyznaję, zostają ze mną. Przed moimi firmami bardzo ambitne plany rozwoju na następne lata, ale mam kompetentny zespół i jestem przekonana, że razem podołamy i jeszcze nieraz zaskoczymy rynek naszymi pomysłami.

Podobne artykuły