Duda mówił o pomocy Ukraińcom. Padło niezręczne porównanie

Andrzej Duda i Wołodymyr Zełenski Źródło: Jakub Szymczuk/KPRP W środę 9 lipca ukazał się wywiad, którego prezydent Andrzej Duda udzielił dziennikarzom Otwartej Konserwy, Nowego Ładu i Klubu Jagiellońskiego. Dużą jego część stanowił wątek pomocy Ukrainie. Ustępujący prezydent został zapytany o to, czy nie ma poczucia, że po wybuchu pełnoskalowej wojny kwestia Wołynia powinna zostać postawiona mocniej w stosunkach z Kijowem. Dziennikarz stwierdził, że wielu Polaków ma poczucie rozczarowania w związku z tą sprawą, choć ekshumacje w końcu ruszyły. Prezydent Duda zaczął od podkreślenia, że na samym początku zwyczajnie nie mógł podnosić tej sprawy. – Ja nie umiałem nie wpuścić tej kobiety z dziećmi do Polski, nie umiałem nie pomóc obrońcom Ukrainy, których miażdżyły transportery opancerzone i ruskie czołgi. Ja nie byłem w stanie nie pomóc ludziom, których domy zostały spalone, a które na własne oczy widziałem w Irpieniu – mówił. Wyraźnie ożywiony tematem, Andrzej Duda użył też nieco ryzykownego porównania. – Ja nie mam w zwyczaju sąsiadowi, któremu pali się dom, mówić: „Słuchaj, podorałeś mi miedzę o dwa palce. Jak oddasz, to ci użyczę wody z mojej studni. Jak nie, to spalcie się całą rodziną. No nie, to nie ze mną w ten sposób, ok? Ja tak sprawy nie załatwiam – stwierdzał. – Czy powinniśmy oczekiwać przyzwoitości ze strony ukraińskiej? Tak, tym bardziej, że my nie oczekujemy, iż Ukraińcy pójdą i międzynarodowo stwierdzą zbrodnię ludobójstwa – zaznaczał. – Chcemy relacji dobrosąsiedzkich. Nie zbudujemy ich poprzez wymuszenie na Ukraińcach, żeby zostali potępieni. Nigdy się na to nie zgodzą. Są dumnym narodem i nigdy się na to nie zgodzą – podkreślał. – I powiem tak, gdybyśmy my się znaleźli w podobnej sytuacji, co oni – na szczęście nigdy nie byliśmy – to też byśmy się nie godzili. I też byśmy tego nie przyjmowali. I też byśmy bronili się przed tym rękami i nogami, jestem tego pewien. Natomiast chcemy, żeby pozwolili tam mieć nasze polskie groby – podsumował. Prawicowi dziennikarze chcieli też wiedzieć, co Andrzej Duda sądzi o przełożeniu niewątpliwie dobrych relacji międzyludzkich z pierwszych dni wojny na kwestie polityki polsko-ukraińskiej. – Uważam, że moje dobre relacje z Wołodymyrem Zełenskim udało się przełożyć na pewne polityczne i wizerunkowe zyski dla Polski, zwłaszcza w okresie pierwszych miesięcy rosyjskiej agresji na Ukrainę, które zbudowały pewien trwały obraz – mówił. – Natomiast czy należało wykorzystać te relacje? Tak. Czy mamy z tego wystarczające profity? Nie – odpowiadał szczerze. – Ale proszę pamiętać, że poza prostym powiedzeniem Ukraińcom: „Nie, nie udzielimy wam pomocy”, „Nie, nie dostaniecie od nas tego”, „Nie, nie dostaniecie od nas tamtego”, są również inne metody znacznie bardziej sprytne, które można było zrealizować, niestety ich nie zrealizowaliśmy – mówił Duda. – Ja proponowałem to władzom rządowym kilkakrotnie, żeby pewne operacje przeprowadzić. Jedną nawet podjąłem i rzeczywiście ją realizowałem, potem ta moja decyzja została zmieniona na skutek decyzji politycznej rządu obecnego stwierdzał.Duda o pomocy Ukrainie: Ja nie umiałem nie wpuścić tej kobiety z dziećmi
Duda o relacjach z Zełenskim: Nie mamy z tego wystarczających profitów