Inwazyjne karpie zagrożeniem. Eksperci biją na alarm

Oko karpia Źródło: Shutterstock / David Dohnal W Stanach Zjednoczonych i Kanadzie trwa intensywna walka z karpiami azjatyckimi. Ryby te lata temu użyto jako naturalne „narzędzie”, pomocne w zachowaniu czystości zbiorników wodnych. Teraz stanowią jednak jedno z największych zagrożeń dla ekosystemów w Ameryce Północnej. Biolodzy ostrzegają przed karpiami, które – jeśli ryby przedostaną się do Wielkich Jezior – mogą zrujnować lokalne ekosystemy i doprowadzić do strat w sektorze rybackim. Około pięć dekad temu amerykańskie instytucje, które trzymały pieczę nad gospodarką wodną, postanowiły sprowadzić do USA cztery gatunki karpi z Azji (wśród nich – m.in. amura czarnego). Ryby te miały za zadanie oczyszczać stawy hodowlane z nadmiaru glonów i innego rodzaju niechcianej roślinności (i organizmów). W pewnym momencie jednak – prawdopodobnie podczas powodzi – część osobników uciekła z zamkniętych zbiorników i znalazła się „na wolności”. Ludzie przestali mieć nad nimi jakąkolwiek kontrolę. Jak się okazało, okazy te dobrze poradziły sobie w środowisku naturalnym. Z czasem zaczęły przemieszczać się coraz dalej, w kierunku północy i zajmowały kolejne miejsca – w tym odcinki rzek np. Illinois (jeden z ważniejszych dopływów Missisipi). Naukowcy obawiają się, że że jeśli karpie dotrą do Wielkich Jezior (chodzi o zbiorniki wodne na pograniczu Kanady i Stanów Zjednoczonych – Górne, Michigan, Huron, Erie, Ontario), mogą zachwiać równowagą tamtejszego bogatego ekosystemu. Ryby z Azji są bardzo żarłoczne — są w stanie codziennie pochłonąć nawet 40 procent masy swojego ciała. Żywią się głównie planktonem i drobnymi organizmami. Nie obawiają się rywalizacji – chętnie konkurują o pokarm z rodzimymi gatunkami. – Nic nie budzi większego niepokoju wśród ekologów niż perspektywa tego, że karpie zadomowią się w Wielkich Jeziorach – podkreśla Mike Shriberg z Uniwersytetu Michigan, cytowany przez portal France 24. W Kanadzie zdecydowano się na działania zapobiegawcze – m.in. w rzece Grand (tej, która wpada do jeziora Erie). Biolodzy wykorzystują tam specjalistyczne techniki – np. prąd elektryczny do chwilowego ogłuszania ryb, by następnie je wyłowić. Następnie identyfikują złapane w sieć gatunki, mierzą je i uwalniają z powrotem do wody, o ile nie są to inwazyjne karpie. Program uruchomiono ponad dekadę temu – w 2012 roku. Od tamtej pory udało się odłowić kilkadziesiąt groźnych, azjatyckich karpi. James Hall, przewodnik z rejonu jeziora Erie, w rozmowie ze stacją F24 przypomina, że jako jeden z pierwszych w kraju udało mu się złowić inwazyjnego karpia ze Wschodu. – Jeśli ryby te się rozmnożą, mogą złożyć setki tysięcy jaj – i to kilka razy w roku. W ciągu pierwszych miesięcy życia osiągają rozmiary, które czynią je praktycznie nietykalnymi dla miejscowych drapieżników – tłumaczy ekspert.
Jest o co się martwić