Ostra reakcja po słowach ambasadora USA. „Polska jest suwerennym krajem”

Zandberg i Biejat Źródło: Flickr / PAP „Polska będzie kierować się interesem Polski i Europy, a nie amerykańskiego biznesu” – tak na wpis ambasadora Toma Rose’a odpowiedziała wicemarszałek Senatu. Szef amerykańskiej placówki dyplomatycznej w Polsce zasugerował, by Warszawa nie podpisała aktu prawnego Unii Europejskiej. W opinii Rose’a jest on „wymierzony w zabijanie miejsc pracy, tłumienie innowacji i wywoływanie fali ucieczki amerykańskich firm z Europy”. Mowa o pakiecie Omnibus, który ma wprowadzić uproszczenia w obszarze zrównoważonego rozwoju. W opinii przedstawiciela Waszyngtonu to „destrukcyjna dla wzrostu i inwestycji ustawa”, a gdy zacznie obowiązywać, to „szkody wyrządzone amerykańskim inwestycjom w Europie będą ogromne”. „Nałoży ona bezprecedensowe obciążenia raportowe, narazi firmy na bardzo dotkliwe konsekwencje prawne i umożliwi Brukseli jeszcze większe mikrozarządzanie łańcuchami dostaw, zestawieniami bilansowymi i decyzjami inwestycyjnymi”. W czwartkowym (11 listopada) wpisie na X Rose pisze, że „za zamkniętymi drzwiami liderzy biznesu, innowatorzy, a nawet ministrowie z różnych części kontytentu szepczą o tym samym zagrożeniu: proponowana dyrektywa unijna Omnibus ds. zrównoważonego rozwoju zadałaby druzgocący cios wzrostowi gospodarczemu, zniszczyłaby inwestycje kapitałowe i wypchnęłaby amerykańskie firmy — najważniejszych partnerów inwestycyjnych Europy — poza ten rynek”. Następnie zwrócił się do władz. „Polska może stanąć ramię w ramię z Prezydentem Donaldem Trumpem w obronie wzrostu gospodarczego, konkurencyjności i zdrowego rozsądku. (…) Polska ma dziś wyjątkową szansę, aby wyjść na czoło europejskich liderów, prowadząc zdecydowaną, publiczną kampanię przeciwko tej destrukcyjnej unijnej legislacji” – stwierdził. Na jego słowa zareagował poseł Adrian Zandberg. „Polska jest suwerennym krajem, a nie terytorium zależnym, któremu ambasador obcego kraju wskazuje, co ma robić. Mam nadzieję, że taka będzie odpowiedź polskiego rządu. Tego i jakiegokolwiek innego. Szczerze mówiąc treść konkretnego aktu prawnego jest tu drugorzędna” – uważa współprzewodniczący partii Razem. Do sprawy odniosła się też Magdalena Biejat. „Panie ambasadorze, Polska będzie kierować się interesem Polski i Europy, a nie amerykańskiego biznesu. A dla dobra naszych relacji warto pamiętać, że sojusze nie polegają na tym, że jedna strona dyktuje drugiej, jak ma realizować swoją politykę” – odpisała Rose’owi wicemarszałek (Nowa Lewica). O słowa dyplomaty zapytany został też premier Donald Tusk. Konferencja prasowa z jego udziałem miała miejsce w piątek (14 listopada) – na terenie inwestycji Kombinatu Górniczo-Hutniczego Miedzi w Retkowie (Dolny Śląsk). –Z wielką satysfakcją przeczytałem to oświadczenia pana ambasadora Rose’a. Szczególnie słowa o tym, że Polska jest niekwestionowanym liderem UE, bo to są moje słowa – zaczął. Stwierdził, że ambasador „najprawdopodobniej pomylił dyrektywę, która była pierwotnym zapisem”. – Dzięki polskiej prezydencji doszło to stworzenia tzw. Omnibusa, czyli zestawu przepisów, które zmniejszają, a nie zwiększają obciążenia biurokratyczne. Nasi ministrowie, ambasadorowi są do dyspozycji naszych amerykańskich przyjaciół, jeżeli trzeba będzie te zawiłości europejskiego prawa tłumaczyć – wskazał i zapewnił, że „Polska rzeczywiście była i jest liderem deregulacji. Omnibus jest tego efektem”. – I taka uwaga, ja wiem, że ambasador Rose ma jak najlepsze intencje, nie mam żadnych wątpliwości, jest przyjacielem Polski. Mam tylko jedną prośbę – Polska jest bardzo lojalnym sojusznikiem, dużo mniejszym państwem niż Stany Zjednoczone, będziemy zawsze oczekiwali od wszystkich przedstawicieli Stanów Zjednoczonych pełnego szacunku. Darzymy naszych amerykańskich przyjaciół pełnym szacunkiem i pragniemy tego samego – wskazał.
Zandberg: Polska nie jest terytorium zależnym
Biejat: Sojusze nie polegają na tym, że jedna strona dyktuje drugiej
Tusk: Darzymy naszych amerykańskich przyjaciół pełnym szacunkiem i pragniemy tego samego