18 November, 2025

Ta informacja mrozi krew w żyłach. Po zniszczonych torach przejechało 12 pociągów

Ta informacja mrozi krew w żyłach. Po zniszczonych torach przejechało 12 pociągów

Ta informacja mrozi krew w żyłach. Po zniszczonych torach przejechało 12 pociągów

Badanie skutków ataku dywersji Źródło: PAP / Wojtek Jargiło Z nieoficjalnych informacji Onetu wynika, że po zniszczonych torach na stacji kolejowej w miejscowości Mika przejechało aż 12 pociągów. Portal uzyskał też kilka wskazówek odnośnie do możliwych kierunków śledztwa.

„Nieprawidłowości w strukturze kolejowej” na linii Warszawa – Lublin zgłoszone zostały przez maszynistę w niedzielę 16 listopada rano. Jak później stwierdzono, w pobliżu stacji PKP Mika w powiecie garwolińskim brakowało fragmentu torów, który został zniszczony ładunkiem wybuchowym.

Służby wysłane do zbadania zdarzenia znalazły na miejscu drugi ładunek wybuchowy, który nie eksplodował oraz kamerę. Osoba znająca kulisy śledztwa w rozmowie z Onetem tłumaczyła, dlaczego na miejscu zniszczenia torów nie było dużego śladu po eksplozji.

– Te ładunki musiały być nie większe niż 200, czy nawet 100 gramów, żeby zrobić tego rodzaju przecięcie. Jak wiadomo, materiał wybuchowy często powoduje tzw. lej. A tutaj tego leja nie ma. To może oznaczać, że mamy do czynienia z fachowcami – zwracał uwagę informator.

— Dlaczego? Bo to świadczy o precyzji, z jaką przeprowadzono tę eksplozję. Cała siła została ukierunkowana na konkretny element, tak żeby uszkodzić to, co powinno zostać uszkodzone – dodawał. Tłumaczył też, że miejsce podłożenia ładunku znamionuje ekspertów ze specjalistyczną wiedzą.

Przejechało 12 pociągów

Zwrócił uwagę, że wyrwa w torach była niewielka i bez wykolejenia przejechało po niej aż 12 pociągów. — Trzeba mieć świadomość, że doprowadzenie do wykolejenia nie jest prostą sprawą, wbrew pozorom. Pociąg jest w stanie uderzyć w ciężarówkę z załadunkiem, zmiażdżyć ją i pojechać i dalej – mówił.

Jego zdaniem sprawców mogło coś spłoszyć i nie dokończyli swojego aktu dywersji. Inną możliwością było celowe ograniczanie szkód, by nie doprowadzić do prawdziwej katastrofy kolejowej, a jedynie wywołać strach w społeczeństwie.

Rozmówca Onetu zauważył również, że na miejscu zostawiono kamerę. Podejrzewa, że mogło chodzić o nagranie momentu wykolejenia pociągu lub sprawców i późniejsze oskarżanie Ukraińców, by „nakręcać antyukraińskie fobie”.

– Czysta wywiadowcza robota. A biorąc pod uwagę to, co wygadują niektórzy politycy, to taki materiał byłby dla Rosjan na wagę złota. Niewykluczone zresztą, że taki materiał może za jakiś czas wypłynąć – podkreślał.

W jego ocenie śledczy powinni sprawdzić, gdzie kupiona została owa kamera. Zalecałby też sprawdzić wszystkie drogi dojazdowe i sprawdzić monitoring, także na prywatnych posesjach. Dzięki temu możliwe byłoby odczytanie rejestracji samochodu dywersantów.

Podobne artykuły