14 October, 2025

Miasto Elżbiety Witek na wojnie z UE. Poszło o imigrantów

Miasto Elżbiety Witek na wojnie z UE. Poszło o imigrantów

Miasto Elżbiety Witek na wojnie z UE. Poszło o imigrantów

Elżbieta Witek Źródło: Newspix.pl / Damian Burzykowski W Jaworze, rodzinnym mieście byłej marszałkini Sejmu Elżbiety Witek, narasta konflikt wokół uchwały antyimigranckiej przyjętej głosami radnych Prawa i Sprawiedliwości. Gdy inne miasta – między innymi Szczecin i Bielsko-Biała – wycofały podobne zapisy, by nie utracić funduszy z Unii Europejskiej, Jawor wciąż twardo stoi przy swoim stanowisku.

Jak podaje Gazeta Wyborcza, na początku października w lokalnej restauracji „Kameleon” odbyło się spotkanie z Robertem Bąkiewiczem, liderem Ruchu Obrony Granic. Zaproszony przez Klub Gazety Polskiej, Bąkiewicz chwalił lokalnych radnych za „obronę polskości” i „brak zgody na relokację imigrantów”. – Zachowaliście wobec mieszkańców twarz i godność. Wywalczyliście moralne prawo do życia w normalnym, polskim mieście, bez zgody na relokację imigrantów – mówił.

Burmistrz kontra była marszałkini Sejmu. „Mogę jeść suchy chleb”

Inicjatywa uchwały wyszła z PiS, ale jej los zależy dziś od burmistrza Emiliana Bery z Koalicji Obywatelskiej. Po otrzymaniu opinii prawnej kancelarii z Lublina, która uznała dokument za niezgodny z Konstytucją RP i prawem unijnym, Bera stwierdził, że uchwała jest bublem prawnym i powinna zostać uchylona.

Podczas sierpniowej sesji rady emocje sięgnęły zenitu. W sali pojawiła się Elżbieta Witek, która przemawiała z typową dla siebie pasją. – Spotkanie na ulicy cudzoziemców dziwnie się zachowujących, nie stanowi już zaskoczenia. Kobiety, zwłaszcza po zmroku, boją się wychodzić na ulice. Ja też nie chcę dostać w głowę – mówiła.

Podkreślała, że tylko Trybunał Konstytucyjny może oceniać zgodność uchwał z prawem, a groźby utraty funduszy to „szantaż”.

– Mogę jeść suchy chleb, ale chcę czuć się bezpiecznie – deklarowała Witek, wywołując aplauz części sali.

Dotacje, które mogą zniknąć. Jawor na rozdrożu

Tymczasem ratusz liczy możliwe straty. Przez antyimigrancką uchwałę wstrzymano między innymi unijną dotację na budowę centrum przesiadkowego przy dworcu kolejowym: 9 milionów złotych wsparcia z Unii Europejskiej stanęło pod znakiem zapytania.

Joanna Świderska z Centrum Unijnych Projektów Transportowych ostrzegła, że dofinansowania nie będzie, jeśli uchwała „narusza zasady niedyskryminacji i zgodności z Kartą Praw Podstawowych”.

Burzliwa dyskusja w mieście nie ustaje. Burmistrz tłumaczy, że “gmina ma obowiązek informować instytucje o uchwałach, które mogą wpływać na ocenę projektów”. Z kolei w innych miastach, jak Bielsko-Biała, takie stanowiska już uchylono po ostrzeżeniach o utracie miliardowych dotacji. W Jaworze jednak radni pozostają podzieleni. Radna Anna Kozak zarzuciła burmistrzowi, że ten “chce sprzedać Jawor za 30 srebrników”.

Nad miastem zawisły czarne chmury. Coraz częściej mówi się o możliwym referendum w sprawie odwołania burmistrza.

Jawor między Tuskiem a Kaczyńskim. Komu uwierzy Dolny Śląsk?

Debata o uchwale antyimigranckiej w Jaworze to dziś miniatura ogólnopolskiego sporu. Elżbieta Witek, która kiedyś w orędziu w TVP ostrzegała, że za rządów Donalda Tuska „Polki nie wychodziłyby po zmroku z domu”, nadal przekonuje, że jedynie PiS może zagwarantować bezpieczeństwo.

Tymczasem premier Donald Tusk w październiku powtórzył na platformie X, że „nie będzie w Polsce relokacji migrantów i nie będzie”.

A mieszkańcy? Mieszkańcy są podzieleni. – W Jaworze niebezpiecznie jest, ale przez naszych pijaków i narkomanów, a nie przez imigrantów – mówi jedna z mieszkanek. Inna odpowiada, że „nie chce tu żadnych »inżynierów« z Afryki”.

Czy Jawor wybierze pragmatyzm i unijne miliony, czy wierność ideologicznym hasłom? Odpowiedź może paść 29 października, podczas kolejnej sesji rady miasta.

Podobne artykuły