Afera Collegium Humanum. Tak działali „naganiacze”

Budynek Collegium Humanum Źródło: Shutterstock / Igor Piwowarczyk Rzecznik MSWiA oraz koordynatora służb specjalnych Jacek Dobrzyński udzielił obszernego wywiadu „Wyborczej”. Jednym z tematów poruszonych w rozmowie była afera dotycząca Collegium Humanum. – 63 osoby usłyszały w sumie 342 zarzuty, które dotyczą głównie spraw korupcyjnych – przekazał dziennikarzom rzecznik. Dobrzyński dopytywany o to, jakich kwot dotyczą sprawy korupcyjne, stwierdził że „może chodzić nawet o dziesiątki milionów złotych, wręczone różnym osobom, które ułatwiały zdobycie dyplomu MBA”. W ocenie rzecznika Paweł Cz., rektor uczelni, „lubił otaczać się dworem”. – Byli to politycy, samorządowcy oraz mundurowi z różnych formacji i służb. Lubił organizować spotkania na uczelni z celebrytami i osobami z pierwszych stron gazet. Trzeba przyznać, że miał niewątpliwy dar przyciągania do siebie ludzi – stwierdził. Dobrzyński przypomniał, że po zmianie władzy w 2015 roku uproszczone zostały procedury dotyczące wiążącego się z dużymi zarobkami zatrudnienia w radach nadzorczych, do którego od tamtego czasu wymagany był jedynie dyplom MBA. Dokładnie taki, jaki można było uzyskać na Collegium Humanum. – Paweł Cz. przygotował więc konkurencyjną ofertę studiów: czesne było niskie, a zyski potężne – powiedział „Wyborczej” rzecznik. – Mechanizm był dość banalny: jedna osoba zrobiła dyplom w łatwy, szybki i przyjemny sposób za stosunkowo nieduże pieniądze i automatycznie namawiała swoich znajomych. Takie osoby nazywamy „naganiaczami” – stwierdził Dobrzyński. Choć Dobrzyński nie chciał podać konkretnych nazwisk „naganiaczy”, ani odpowiedzieć na pytanie, czy takie osoby miały za to płacone, stwierdził że „przyjdzie na to czas”. Pytany o to, jakich jeszcze wątków dotyczy śledztwo ws. afery, rzecznik wymienił m.in. kwestię Polskiej Komisji Akredytacyjnej. Dyrektor PKA został już zatrzymany. – To on decydował o tym, czy uczelnia może otworzyć jakiś konkretny kierunek studiów, potem miał wpływ na kontrolę i przedłużenie zgody akredytacyjnej – przekazał Dobrzyński. Otwarcie w ten sposób nowych kierunków mieli „załatwiać sobie” także inni rektorzy prywatnych uczelni. – Muszę podkreślić jedną bardzo ważną kwestię. Na Collegium Humanum były również osoby, które studiowały w uczciwy sposób. Rzetelnie zdobywały wiedzę i przystępowały do egzaminów. Niestety wygląda na to, że rektor poczuł się silny i niezniszczalny w trakcie pandemii, kiedy zajęcia i egzaminy odbywały się zdalnie – mówił „Wyborczej” rzecznik. Dobrzyński nie odpowiedział ani na pytanie o to, ilu posłów otrzymało nielegalny dyplom, ani ilu samorządowców. Nie odpowiedział także na pytanie o to, ilu polityków Koalicji Obywatelskiej otrzymało dylom. – Wiem jednak, że zdobywanie dyplomów w sposób nieuczciwy, nie zależało od przynależności lub barw partyjnych, tylko od człowieka – przekazał.„Naganiacze” i „dwór” rektora Collegium Humanum
Afera Collegium Humanum sięga znacznie głębiej