1000 mieszkań zamiast stoczni. Politycy PSL odpierają zarzuty: „Jest to zgodne z trendami”

Ostatnie budowane w Płocku jednostki nadal stoją w stoczni Źródło: Wprost / Piotr Barejka Zamiast stoczni Płock ma mieć nowoczesne osiedle z tysiącem mieszkań, mariną i domami na wodzie. Inwestycja już ruszyła, wywołując w mieście burzę. Jej zwolennikami, którzy razem z inwestorem wmurowali kamień węgielny, są samorządowcy z PSL-u. – Jest to zgodne z trendami zrównoważonego rozwoju i rewitalizacji – przekonuje marszałek Adam Struzik. Inwestor zapowiedział, że ze „ścierniska”, czyli płockiej stoczni, stworzy „San Francisco”. Plan zakłada budowę 1000 mieszkań, mariny, a nawet domów na wodzie. Wszystko na terenie stoczni, która przez dekady była największą stocznią rzeczną w Polsce i jedną z większych w Europie. Władze miasta, powiatu i województwa są przekonane, że to inwestycja w rozwój, która przyciągnie nowych mieszkańców. Przeciwnicy jednak grzmią, że to destrukcja strategicznie ważnego terenu, którą przygotowano w tajemnicy. Gdy plan inwestora wyszedł na jaw, w Płocku zawrzało, co szeroko opisywaliśmy we „Wprost”. Rada miasta zajęła się inwestycją dopiero po tym, gdy deweloper, ramię w ramię z władzami miasta, powiatu i województwa, wmurował kamień węgielny. Wszyscy samorządowcy to działacze PSL, którzy na skromnej uroczystości przekonywali, jak „bardzo ważną chwilą w historii miasta” jest budowa osiedla i zachwalali „wspaniały pomysł” dewelopera.
Deweloper ramię w ramię z politykami PSL